01 kwietnia 2009

Czy Bóg nas opuścił?

Tak więc moi ukochani bracia, bądźcie wytrwali i niezachwiani, zawsze ofiarnie oddani dziełu Pana, wiedząc, że w Panu wasz trud nie jest daremny” (1 Kor 15,58).




Jest w Nowym Testamencie jedna scena z życia Jezusa i Jego uczniów, która nabiera szczególnej aktualności w dobie przeżywanego przez nas kryzysu i związanych z nim leków i wątpliwości.

Otóż czytamy w ewangelii świętego Marka, że Jezus, po całodziennym nauczaniu nad jeziorem Gdy zapadł wieczór, powiedział do nich: Przeprawmy się na drugą stronę. Pozostawili więc tłum, a Jego zabrali, tak jak był w łodzi. Również inne łodzie popłynęły z Nim. Nagle zerwał się bardzo gwałtowny wicher. Fale zalewały łódź, tak że już napełniała się wodą. On zaś spał na rufie, opierając się na podgłówku. Obudzili Go więc i zawołali: Nauczycielu, nie obchodzi Cię, że giniemy? Wtedy wstał, zgromił wicher i powiedział do jeziora: Milcz, ucisz się! I wicher się uspokoił i nastała głęboka cisza. Potem zapytał ich: Dlaczego tak się boicie? Jeszcze nie wierzycie? Oni bardzo przerażeni pytali się wzajemnie: Kim On jest, że i wiatr i jezioro są Mu posłuszne? (Mk 4,35-41).


Ewangelista Marek tak plastycznie opisuje to, co się wydarzyło podczas tej podróży, że bardzo łatwo jest nam to sobie wyobrazić. Jezus, który przez cały dzień nauczał z łodzi tłum zgromadzony na brzegu jeziora pod koniec dnia prosi, by przewieźć go na druga stronę jeziora. On sam, zmęczony, kładzie się na tylnej części łodzi i zasypia. Warto zauważyć, że jest to jeden z niewielu razy w tekście ewangelii, kiedy widzimy Jezusa tak „ludzkiego” – zmęczonego, jak każdy człowiek po całym dniu pracy. Zapewne uczniowie komentowali przyciszonym głosem, z zachwytem i uznaniem, to, co usłyszeli od Jezusa w ciągu dnia. Ale gdy gwałtownie rozpętała się burza na jeziorze, ich zachwyt minął i wstąpił w nich strach. W obliczu szalejącej burzy na jeziorze ogarnął ich strach ale także i gniew: ich życie było w śmiertelnym niebezpieczeństwie a ich nauczyciel spokojnie sobie spał! Oni sami nie wiedzą gdzie szukać ocalenia. Postanawiają obudzić Jezusa, przerwać Jego błogi sen, by wykrzyczeć mu swój strach: Nauczycielu, nie obchodzi Cię, że giniemy? (Mk 4,38). Pomimo tego, że słuchali Jezusa przez cały dzień podczas gdy nauczał tłumy w przypowieściach, nie byli w stanie dostrzec w Nim Boga – zwracają się do Niego „Nauczycielu”. Nie wierzą, że Jezus może im pomóc i zarzucają mu beztroskę: Nauczycielu, nie obchodzi Cię, że giniemy? (Mk 4,38). Jaskrawym uwydatnieniem tego ich niedowiarstwa jest fakt, że gdy Jezus dwoma słowami – „Milcz, ucisz się!” - poskromił i uciszył wicher i fale, uczniowie oniemieli ze strachu i ze zdziwienia: Kim on jest?” Kim jest ten ich nauczyciel, że i wiatr i jezioro są mu posłuszne?” (Mk 4,41). Uczniowie dziwią się, że ich nauczyciel ucisza wiatr i jezioro, bo wiedzą, że jedynie Bóg rozkazuje morzu i falom. Czyżby ich nauczyciel był Bogiem? – oni tego jeszcze nie odkryli, oni jeszcze w to nie wierzą. Jezus uświadamia im to swoim pytaniem, które jest jednocześnie poważnym wyrzutem: Dlaczego tak się boicie? Jeszcze nie wierzycie?” (Mk 4,40). Gdyby wierzyli, że Jezus jest Bogiem, gdyby wierzyli, że Bóg w osobie Jezusa jest z nimi, że dzieli ich los i zapewnia im bezpieczeństwo, to by się nie bali, lecz byliby spokojni. Ale im niestety jeszcze brakuje wiary, oni jeszcze nie odkryli w Jezusie Boga.

Ewangelista Marek przypomina w swojej ewangelii tę scenę z życia Jezusa, gdyż wierzy, że może ona wzmocnić wiarę jego wspólnoty, która wobec prześladowań i trudności przeżywała kryzys wiary, kryzys w swojej relacji do Boga. Marek, podobnie jak Paweł, zdaje się mówić swojej wspólnocie: Jeśli Bóg z nami, któż przeciwko nam? (Rz 8,31).


To przesłanie ewangelii Marka, nauka, które płynie ze sceny burzy na jeziorze, ma głębokie znaczenie także i dla nas dzisiaj. Dzisiaj, podobnie jak i w pierwszych wiekach chrześcijaństwa, wielu wyznawców Chrystusa ma poczucie, że Bóg ich opuścił, że Bóg zasnął, jak Jezus na łodzi. Wielu chrześcijan żyje w przekonaniu, że cały świat jest przeciwko nim, że łódź Kościoła jest miotana wichrami na falach zła i nienawiści, a Bóg na to nie reaguje.

Ewangelista Marek przekonuje nas, że najczęściej bywa tak, że to nie Bóg nas opuszcza, lecz to my Go nie dostrzegamy, my się od Niego oddalamy – to nam brakuje wiary w Jego obecność i działanie wśród nas. Przyzwyczajeni do tego, że „wszystko idzie dobrze”, że bez Boga życie się nam układa, zapominamy o Nim. Lecz kiedy nadchodzą trudności, przeciwności losu, z przerażeniem zwracamy się do Boga z prośbą o pomoc. A wystarczy tylko otworzyć oczy i dostrzec, że On jest obok, że ciągle nam towarzyszy, że nigdy się od nas nie oddala. I wtedy wszelki lęk ustaje, bo jeśli Bóg z nami, któż przeciwko nam?”.