01 listopada 2009

Cenny pyłek


Człowiek urodzony przez kobietę ma życie krótkie i pełne niepokoju. Jak kwiat wyrasta i więdnie, jak cień przemija i nie pozostaje(Hi 14,1-2).


Każdy, kto nie jest nieczuły i kto choć przez chwilę trzymał w swych ramionach bezbronne niemowlę, mógł sobie uświadomić, jak wątłym i delikatnym stworzeniem jest człowiek. Listopadowe odwiedziny na grobach bliskich czy znanych nam osób, których niestety nie ma już pośród nas, bo ich życie dobiegło kresu z powodu starości, choroby czy tragicznego wypadku, utwierdzają w nas przekonanie o kruchości ludzkiego istnienia.


Nieznośna lekkość bytu
Biblijny Hiob, którego słowa posłużyły jako wstęp i motto do tej refleksji, doświadczając bólu, cierpienia i samotności, dochodzi w pewnym momencie do wniosku, że lepiej byłoby dla niego w ogóle się nie urodzić: „Czemu kazałeś mi wyjść z łona matki? Umarłbym i żadne oko by mnie nie ujrzało. I byłbym jakby mnie nie było – z łona matki przeniesiony do grobu” (Hi 10,18-19). W podobnym tonie, choć w mniej tragicznych okolicznościach, także prorok Jeremiasz przeklnie dzień swoich narodzin (Jr 20,14). W jednym z psalmów biblijnych natomiast czytamy, że „Nasze życie to lat siedemdziesiąt, a jeśli sił wystarcza – osiemdziesiąt. Chlubą ich trud i marność, szybko mijają, my zaś odlatujemy” (Ps 90,10).
Świadomość ulotności i kruchości ludzkiego życia, towarzysząca człowiekowi od zarania jego dziejów i wyrażona w wielu tekstach biblijnych, nie należy jednak jedynie do przeszłości, lecz jest żywa i obecna także w naszych czasach. Choć współczesny człowiek kultywuje w sobie przekonanie o swej wielkości i wszechmocy, w czym utwierdzają go coraz to nowe osiągnięcia techniki i medycyny, to jednak nieustannie towarzyszy mu świadomość własnej skończoności i przemijania – „nieznośna lekkość bytu”, jak to określił współczesny pisarz czeski Milan Kundera. Niektórych ludzi, słabszych lub mniej odpornych niż inni, ta świadomość ograniczoności i bezradności nierzadko paraliżuje i obezwładnia, a w ekstremalnych przypadkach prowadzić może nawet do odebrania sobie życia – o czy coraz częściej niestety ostatnio donoszą nam media. Ogromna większość ludzi jednak, świadomie lub nieświadomie, stara się unikać pytań o wartość i sens swego istnienia. Jedni usprawiedliwiają to potrzebą troski o zapewnienie sobie wystarczających środków do godziwego życia – „bo choć życie jest krótkie, to z czegoś jednak trzeba żyć”. Inni natomiast, mając środki do życia odpowiednio zapewnione, czy nawet mając ich w nadmiarze, oddają się „używaniu życia” – hołdując być może, cytowanej także w Biblii, zasadzie: ”Jedzmy i pijmy, bo jutro pomrzemy” (Iz 22,13; 1 Kor 15,32). Coraz bardziej wyrafinowane – by nie powiedzieć „wynaturzone” – formy rozrywki, coraz większa ilość alkoholu i narkotyków, które tej „rozrywce” towarzyszą, coraz bardziej desperackie szukanie „adrenaliny” czy „odlotu” (zwróćmy uwagę na tragiczną trafność tego określenia), jak to określa dzisiejsza młodzież, są przykładem na to, jak bardzo współczesny człowiek stara się uciec od pytania o sens swego istnienia, czy jak bardzo usiłuje to pytanie w sobie zagłuszyć.

Patrząc z odwrotnej perspektywy
W księgach biblijnych jednak, refleksji nad kruchością, skończonością i wynikającym z nich pozornym bezsensem ludzkiego istnienia, towarzyszy wiara – oparta na doświadczeniu – w Bożą opatrzność, w to, że Bóg troszczy się o człowieka i wspiera go swoją mocą. Święty Paweł wyraża tę wiarę paradoksalnym na pozór stwierdzeniem: „gdy niedomagam, wtedy jestem mocny” (2 Kor 12,10), co znaczy: „Bóg wspiera mnie w tym, w czym sam niedomagam”.
W cytowanej już kilkakrotnie księdze Hioba, przed poszukującym sensu swego cierpienia Hiobem Bóg rozpościera ogrom stworzenia i zasypuje go pytaniami, które mają mu pomóc wyjść z zaślepienia swoim cierpieniem i odkryć ogrom mocy Boga, który czuwa nad całym stworzeniem i czuwa także nad Hiobem i troszczy się, by on, mały pyłek w ogromie Bożego stworzenia, nie uległ zniszczeniu (por. Hi 38-39). „Nie lękaj się, bo ja jestem z tobą; nie trwóż się, bom Ja twoim Bogiem” – czytamy w księdze proroka Izajasza (Iz 41,10). Warto przypomnieć sobie słowa Jezusa skierowane do Jego uczniów – a więc także i do nas: „Czy nie sprzedaje się pięciu wróbli za dwa asy? Żaden z nich nie jest jednak zapomniany przez Boga. Nawet wszystkie włosy na waszej głowie są policzone. Nie bójcie się, znaczycie więcej niż wiele wróbli” (Łk 12,6-7). Z zachwytu nad Bożą troską o człowieka i jego dobro zrodziły się słowa psalmisty: „Czym jest człowiek, że o nim pamiętasz, czym syn człowieczy, że masz go w opiece?” (Ps 8,5).


Depresja lub nadzieja
W encyklice Redemptor hominis JanPaweł II napisał, że „człowiek odnajduje w Bogu swoją właściwą wielkość, godność i wartość swego człowieczeństwa”. Myśli o naszej słabości, śmiertelności i przemijaniu, które w sposób szczególny nachodzą nas w jesienne, listopadowe wieczory, mogą być pierwszymi symptomami jesienno-zimowej depresji lub okazją do odkrycia naszej wielkości, godności i wartości płynących z naszej relacji z Bogiem. Zależy to tylko i wyłącznie od nas.