01 grudnia 2010

Oto wszystko czynię nowe

Nie wspominajcie wydarzeń minionych, nie roztrząsajcie w myśli dawnych rzeczy. Oto Ja dokonuję rzeczy nowej: pojawia się właśnie. Czyż jej nie poznajecie?” (Iz 43,18-19).


Jednym z najczęściej pojawiających się tematów podczas ostatniego spotkania werbistowskich prowincjałów i koordynatorów strefy europejskiej, które miało miejsce w październiku na Węgrzech, był gwałtowny spadek liczby kandydatów do naszego Zgromadzenia. W niektórych prowincjach Europy zachodniej od lat nie mamy żadnego nowego powołania, a w ostatnich latach podobna tendencja zaczyna się nasilać w Europie wschodniej, w tym także w Polsce. Coraz mniejsza liczba powołań i postępujące starzenie się naszych wspólnot sprawia, że coraz częściej z nostalgią patrzymy w przeszłość, nie tak bardzo jeszcze odległą, kiedy nasze seminaria wręcz „pękały w szwach”, i zastanawiamy się co zrobić, by tamte czasy wróciły. Poszukujemy metod, opracowujemy strategie, zastanawiamy się jakich środków użyć, lecz coraz częściej ogarnia nas pesymizm. Czu rzeczywiście uda się nam odwrócić tendencję? Czy „stare czasy” wrócą?

Życie wśród ruin
„Ach! Jakże zostało samotne miasto tak ludne, jak gdyby wdową się stała przodująca wśród ludów, władczyni nad okręgami cierpi wyzysk jak niewolnica” – użalali się Izraelici wygnani do Babilonii przez króla Nabuchodonozora (Lam 1,1). Rozpaczali nad swoim losem, nad losem swego kraju, i z nostalgią wspominali świetlane czasy Jerozolimy. Jednak uczeń proroka Izajasza, który głosił i rozwijał orędzie swego mistrza, w tragedii i ruinie wygnania dostrzegał... nadzieję nowego początku! W proroczym uniesieniu kierował do Izraela Boże przesłanie, orędzie nadziei, słowa, które posłużyły nam za motto tego rozważania: Nie wspominajcie wydarzeń minionych, nie roztrząsajcie w myśli dawnych rzeczy. Oto Ja dokonuję rzeczy nowej: pojawia się właśnie. Czyż jej nie poznajecie?” (Iz 43,18-19). Prorok odczytywał przeżywany kryzys jako zarys nowego początku, kontemplował Boga budującego pośród ruin nową rzeczywistość.
Czytając biblijne księgi Ezdrasza i Nehemiasza obserwować możemy jak ta nowa rzeczywistość nabierała kształtów. Po powrocie z niewoli Izraelici nie odbudowali upadłej monarchii lecz stworzyli nowy system społeczno-religijny – system oparty na księdze Prawa, na Przymierzu z Bogiem; Przymierzu nowym, uniwersalnym.

Światło pośród ciemności
„Naród kroczący w ciemnościach ujrzał światłość wielką; nad mieszkańcami kraju mroków światło zabłysło” – tekst ten, zaczerpnięty z księgi proroka Izajasza (Iz 9,1) słyszymy rokrocznie w pierwszym czytaniu podczas Pasterki. Bożonarodzeniowa liturgia Słowa przypomina nam, że Bóg wkraczając w naszą rzeczywistość, przemienia ją, kształtuje, odnawia i udoskonala. Nasz świat, nasze życie, nasza historia są poddane Bożemu działaniu – są przestrzenią, w której Bóg się objawia. Bóg objawia się w naszej rzeczywistości i w tej rzeczywistości należy go szukać i rozpoznawać.
Zapowiadając zwołanie Soboru Watykańskiego II Papież Jan XXIII w konstytucji apostolskiej Humanae salutis napisał między innymi: „Wiemy, że widok (...) objawów zła do tego stopnia niektórych przestrasza, że widzą tylko ciemności, w które ich zdaniem ten świat został całkowicie spowity. My natomiast naszą niewzruszoną ufność najchętniej pokładamy w Boskim Zachowawcy ludzi, który nie opuścił przez siebie odkupionych. Owszem idąc za napomnieniem Chrystusa Pana zachęcającego nas, byśmy rozeznawali "znaki czasu" (Mt. 16, 4), wśród tak gęstych ciemności, dostrzegamy objawy i to dość liczne, które zdają się zapowiadać lepsze czasy Kościołowi i ludzkości”.
Rozeznawanie „znaków czasu”, odczytywanie rzeczywistości w świetle Objawienia Bożego, jest najlepszą formą poznawania Boga – pozwala nam oglądać Boga „na żywo”, kontemplować Go w Jego działaniu.
Oglądając w ten sposób naszą rzeczywistość, nie tylko nie popadamy w pesymizm i bezradność przytłoczeni jej ciężarem, lecz dostrzec w niej możemy wiele „znaków czasu”, znaków Bożej obecności.

Patrzeć, by widzieć
Takim Bożym znakiem, czymś nowym i zagadkowym, może być fakt, że wskutek spadku powołań w Europie od kilkunastu już lat coraz liczniej przybywają do nas młodzi werbiści z Azji, Afryki i Ameryki Południowej. Przywożą tu swój entuzjazm, swoją wiarę, swoją kulturę i w ten sposób nas odnawiają i ubogacają.
Podobnym wyzwaniem, czy objawieniem, mogą być rzesze emigrantów, z różnych krajów, kultur i religii, napływające coraz liczniej do Europy. Są one inwazją i zagrożeniem czy świeżością i ubogaceniem? – Odpowiedź na to pytanie zależy od tego, jak na to spojrzymy: czy czysto po ludzku, socjologicznie i politycznie, czy po Bożemu, z wiarą i ewangelicznie.
Niech kontemplacja Boga w stajennym żłobie, uwrażliwi nas i odnowi, byśmy potrafili Go rozpoznać obecnego w naszej codzienności, dzięki znakom, przez które do nas dzisiaj przemawia.

01 listopada 2010

Komunia

[To wam oznajmiamy], co było od początku, cośmy usłyszeli o Słowie życia, co ujrzeliśmy własnymi oczami, na co patrzyliśmy i czego dotykały nasze ręce - bo życie objawiło się. Myśmy je widzieli, o nim świadczymy i głosimy wam życie wieczne, które było w Ojcu, a nam zostało objawione - oznajmiamy wam, cośmy ujrzeli i usłyszeli, abyście i wy mieli współuczestnictwo z nami. A mieć z nami współuczestnictwo znaczy: mieć je z Ojcem i Jego Synem Jezusem Chrystusem”. (1 J 1,1-3).


Rokrocznie , pierwszą niedzielą Adwentu – a ta przypada przeważnie, jak to jest i w tym roku, na ostatnia niedziele listopada – rozpoczynamy w naszym Kościele nowy rok liturgiczny . Każdego roku też nasi biskupi proponują nam temat, wokół którego rozwija się w danym roku życie duchowe i działalność duszpasterska Kościoła w Polsce. Ten kończący się już rok liturgiczny przeżywaliśmy pod hasłem „Bądźmy świadkami miłości” .
Kilka miesięcy temu, w specjalnym komunikacie, nasi biskupi podali do publicznej wiadomości, że wraz z pierwszą niedzielą Adwentu wprowadzony będzie w życie nowy, trzyletni program duszpasterski, który przebiegać będzie pod hasłem „Kościół domem i szkołą komunii”. Pierwszy zaś rok tego cyklu, czyli ten, który rozpoczniemy 27 listopada nieszporami pierwszej niedzieli Adwentu, przebiegać będzie pod hasłem „W komunii z Bogiem” .

Koinonia
Tak w haśle całego trzyletniego programu, jak i w tym, które towarzyszyć nam będzie w tym roku, pojawia się słowo „komunia”. Choć zapewne w większości osób słowo to przywołuje obraz ceremonii pierwszokomunijnych, a praktykującym katolikom kojarzy się zasadniczo z przyjmowaniem Ciała i Krwi Pańskiej podczas Mszy świętej, to jednak ma ono znaczenie o wiele głębsze. W klasycznej grece rzeczownik koinonos określa „towarzysza” lub „ wspólnika”. Stąd też biblijne słowo koinonia , które zasadniczo, pod wpływem łacińskiego communio , tłumaczymy jako „komunia”, określa zasadniczo „wspólnotę”, „jedność”, „więź” czy „ współuczestnictwo”. I tak też różnorodnie tłumaczone znajdujemy je we współczesnych przekładach Nowego Testamentu.
W pierwszym liście świętego Pawła do Koryntian czytamy: Wierny jest Bóg, który powołał nas do wspólnoty (oryg. koinonia ) z Synem swoim Jezusem Chrystusem, Panem naszym (1 Kor 1,9), i nieco dalej, Kielich błogosławieństwa, który błogosławimy, czy nie jest udziałem (oryg. koinonia ) we Krwi Chrystusa? Chleb, który łamiemy, czyż nie jest udziałem (oryg. koinonia ) w Ciele Chrystusa? (1 Kor 10,16).
Autor Dziejów Apostolskich w następujący sposób opisuje życie pierwszej wspólnoty chrześcijańskiej: Trwali oni w nauce Apostołów i we wspólnocie (oryg. koinonia ) , w łamaniu chleba i w modlitwie (Dz 2,42).
W końcu, w ostatnim zdaniu cytatu z pierwszego listu św. Jana, przytoczonego we wstępie do tego artykułu, dwukrotnie pojawia się słowo koinonia : oznajmiamy wam, cośmy ujrzeli i usłyszeli, abyście i wy mieli współuczestnictwo (oryg. koinonia ) z nami. A mieć z nami współuczestnictwo (oryg. koinonia ) znaczy: mieć je z Ojcem i Jego Synem Jezusem Chrystusem (1 J 1,3).
Możemy więc mówić o trzech zasadniczych aspektach komunii ( koinonia ) na podstawie objawienia biblijnego:
  • więź, jedność z Bogiem,
  • więź jedność, solidarność wzajemne oddanie się sobie we wspólnocie chrześcijańskiej,
  • budowanie jedności, poprzez głoszenie Dobrej Nowiny i świadectwo życia wspólnotowego opartego na komunii.
Te trzy wymiary komunii stanowią treść proponowanego nam przez naszych biskupów programu duszpasterskiego wyrażona w hasłach na każdy rok tego programu: „W komunii z Bogiem” , „Kościół naszym domem” i „Być solą ziemi” .

W komunii z Bogiem”
Życie każdego z nas zanurzone jest w Bogu – jak pięknie wyraził to święty Paweł: w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy (Dz 17,28) – choć nie zawsze i nie wszyscy jesteśmy tego świadomi. Stąd też potrzeba uświadamiania, odnawiania i pogłębiania naszej komunii z Bogiem. Pośród celów, jakie wytyczają biskupi na ten rok duszpasterski, znajdujemy między innymi:
  • odkrywanie Boga objawiającego się w Słowie Bożym.
  • inicjacja do dojrzałego przyjęcia Słowa Bożego
  • odnawianie i pogłębianie osobistej relacji z Bogiem.
  • kształtowanie wspólnotowego wymiaru życia duchowego.
Warto zauważyć, że szczególny nacisk kładziony jest na pogłębienie komunii z Bogiem, tak w wymiarze osobistym, jak i wspólnotowym, poprzez Jego Słowo przekazane nam w księdze Pisma Świętego. Pozostaje jedynie mieć nadzieję, że owocem tego nowego roku duszpasterskiego będzie nie tylko zwiększona liczba publikacji poświęconych komunii i pogłębianiu relacji z Bogiem poprzez Jego Słowo, ale rzeczywista odnowa biblijna naszych wspólnot – parafialnych, rodzinnych i zakonnych – czyli pogłębienie naszej komunii z Bogiem poprzez pogłębione życie Jego Słowem.

01 października 2010

Głód Słowa

Oto nadejdą dni - wyrocznia Pana Boga - gdy ześlę głód na ziemię, nie głód chleba ani pragnienie wody, lecz głód słuchania słowa Pańskiego” (Am 8,11).


W dniu 11 lipca tego roku rozgrywany był w Johannesburgu, w Republice Południowej Afryki, mecz finałowy Mistrzostw Świata w piłce nożnej pomiędzy Hiszpanią i Holandią. W pewnym momencie tego dramatycznego i momentami bardzo brutalnego spotkania naszła mnie myśl, że oto cały świat jednoczył się w obserwowaniu zmagań tych dwóch drużyn walczących zażarcie o zdobycie pucharu Mistrzostw. Według opublikowanych później statystyk, ponad 700 milionów widzów śledziło na ekranach telewizorów na całym świecie to spotkanie, które ku mojej ogromnej radości zakończyło się ostatecznie zwycięstwem reprezentacji Hiszpanii. W samej tylko Polsce oglądalność tego meczu sięgnęła prawie 10 milionów. „Jak ogromne emocje budzi futbol, że jest w stanie zgromadzić w jednym momencie tyle milionów ludzi przed ekranem telewizora!” – myślałem z zazdrością. Na organizowane przeze mnie rekolekcje biblijne, na dzielenie się i ubogacanie Słowem Bożym, zgłasza się zaledwie kilka czy kilkanaście osób...

Społeczeństwo post-religijne
Tak określają socjologowie społeczeństwo, w którym żyjemy. W miarę jak wzrasta zamożność i poziom życia, rośnie konsumpcja, mnożą się formy rozrywki i... słabnie aż do całkowitego wygaśnięcia poczucie potrzeby relacji z Bogiem. Bóg po prostu staje się niepotrzebny; nie ma dla Niego miejsca. To wielkie widowiska sportowe, koncerty muzyczne, parady i happeningi, a nie wydarzenia religijne budzą dziś emocje i gromadzą setki tysięcy ludzi. No może wyjątek stanowią jeszcze pielgrzymki Papieża, choć może bardziej wiąże się to z ich wyjątkowością niż z realną potrzebą przeżycia religijnego. Ten proces laicyzacji przedstawia się procentowo jednakowo w wymiarze globalnym, narodowym, lokalnym czy indywidualnym. Nasze społeczeństwo staje się coraz bardziej społeczeństwem post-religijnym, zatraca w sobie tę potrzebę relacji z Bogiem.

Boża pedagogia
Podobną sytuację do tej, która jest naszym udziałem, znajdujemy w biblijnych opisach działalności proroka Amosa. Ten rolnik wywodzący się w południa, z królestwa Judy, żyjący zaś na północy, w królestwie Izraela, na przełomie VIII i VII wieku przed Chrystusem, poczuł się w pewnym momencie powołany do głoszenia Słowa Bożego (Am 7,14-15). W tamtej epoce Królestwo Izraela przeżywało okres rozkwitu i dobrobytu. Amos, wrażliwy mąż Boży, nie potrafił milczeć, widząc, że ten dobrobyt w znacznej mierze wiązał się z wyzyskiem i niesprawiedliwością społeczną. Głośno piętnował nadużycia: „sprzedają za srebro sprawiedliwego, a ubogiego za parę sandałów; w prochu ziemi depcą głowy biednych i ubogich kierują na bezdroża; ojciec i syn chodzą do tej samej dziewczyny , aby znieważać święte imię moje. Na płaszczach zastawnych wylegują się przy każdym ołtarzu i wino wymuszone grzywną piją w domu swego Boga” (Am 2,6-8). Bez ogródek krytykował hulaszcze życie zamożnych kobiet: „Słuchajcie słowa tego, krowy Baszanu , które mieszkacie na górach Samarii: uciskacie biednych, gnębicie ubogich, mówicie do mężów swoich: Przynieś, a będziemy pili!” (Am 4,1). Najostrzej natomiast krytykował wystawne i bogate ceremonie religijne, które określał jako fałszywą religijność nie znajdującą odbicia w stylu życia (Am 4,4-5; 5,21-27).
Jako że jednak jego słowo Boga wypowiadane ustami Amosa było ignorowane, a sam prorok był prześladowany za to, co mówił (Am 7,10-17), w jego nauczaniu pojawiła się zapowiedź upadku Izraela. Upadku, który miał być rezultatem gniewu Boga pozostawiającego Izraela samemu sobie. Amos zapowiadał upadek królestwa, zesłanie i wyniszczenie. Najdotkliwszą jednak karą zapowiadaną przez Amosa było... milczenie Boga: „Oto nadejdą dni - wyrocznia Pana Boga - gdy ześlę głód na ziemię, nie głód chleba ani pragnienie wody, lecz głód słuchania słów Pańskich. Wtedy błąkać się będą od morza do morza, z północy na wschód będą krążyli, by znaleźć słowo Pańskie, lecz go nie znajdą” (Am 8,11-12). Upadek Królestwa Izraela, późniejszy upadek Judy, zesłanie babilońskie potwierdziły prawdziwość słów Amosa i innych proroków. Utrata nadziei i prawdziwy głód słowa Pana, który zrodził się na wygnaniu, zainicjowały późniejszy proces odnowy Izraela; odnowy opartej na Słowie Pana, na Księdze Prawa Bożego (por. Ne 8,1-12).

Budzić głód
Zapewniają terapeuci, iż człowiek musi „dotknąć dna”, by się obudzić i rozpocząć proces odnowy. Ale czy nie łatwiej byłoby uczyć się na błędach i na doświadczeniach innych? Czy nasze społeczeństwo musi ulec samozniszczeniu, by się obudzić? Może warto, jak prorok Amos, głosić Słowo Pana, budzić w naszym otoczeniu „głód Słowa”. Świątobliwy biskup brazylijski, Dom Helder Camara, mówiąc o ewangelizacji, powiedział: „Nie wystarczy dać człowiekowi chleb, trzeba w nim jeszcze obudzić głód tego chleba”. Październik jest miesiącem misyjnym, niech będzie to miesiąc budzenia w nas i w naszym otoczeniu głodu chleba prawdziwego, głodu Słowa Bożego.

01 września 2010

Być sobą

Oto Bóg jest zbawieniem moim! Będę miał ufność i nie ulęknę się, bo mocą moją i pieśnią moją jest Pan. On stał się dla mnie zbawieniem! ” (Iz 12,2).


W roku 1981 zespół Perfect wydał swoją pierwsza płytę, zwaną popularnie „białą płytą”. W grudniu tego samego roku wprowadzony został w Polsce stan wojenny. Zaostrzony reżim policyjny, prześladowanie i tłumienie wszelkich oznak oporu czy sprzeciwu wobec panującej w kraju sytuacji sprawiły, że jedna z piosenek z „białej płyty” Perfectu – „Chcemy być sobą” – stała się swego rodzaju hymnem młodych Polaków. Wyrażali oni swój bunt noszeniem malutkich oporników wpiętych w koszulę i wykrzykiwaniem za Perfectem: „Chcemy być sobą! Chcemy być sobą wreszcie!”. Być sobą, realizować swoje ideały, pragnienia i aspiracje – było życiowym pragnieniem ówczesnej młodzieży.
Bez zbytniej przesady można chyba powiedzieć, że dzisiaj, prawie 30 lat później, niewiele się w tej postawie młodzieży zmieniło. Choć zmieniła się radykalnie sytuacja polityczna i ekonomiczna w naszym kraju, to niezmienne jest jednak w młodych ludziach to pragnienie bycia sobą. Znajduje ono dziś swój wyraz w różnych stylach ubierania się, ozdabiania swego ciała, w różnych gustach i trendach muzycznych czy też w najróżniejszych subkulturach, które trudno jest dziś już nawet ogarnąć.
Równolegle jednak do tego młodzieżowego „buntu oryginalności”, obserwujemy postępujący i umacniający się proces „uniformizacji” społecznej – hegemonia wielkich międzynarodowych korporacji w świecie ekonomii, ujednolicanie standardów w elektronice i informatyce pod dyktando globalizacji internetowej, dominacja tak zwanej „kultury masowej” w kinie, muzyce i literaturze... W efekcie dochodzi do zatracenia się człowieka jako jednostki w ogromnej, anonimowej masie konsumentów. Człowiek zniewolony wbrew swej woli lub człowiek „poprawny politycznie” w swej niemocy – to dwa oblicza tej samej rzeczywistości.
Wydawać by się mogło, że jest to sytuacja bez wyjścia, że nie ma dla niej alternatywy. Niewątpliwie jest to dla nas wierzących wyzwanie: stawia nas bowiem wobec pytania o sens naszego życia – o naszą wiarę w Boga i o wpływ tej wiary na nasze życie.

Z procą w ręce
Niezmiernie inspirująca w tym aspekcie może być dla nas lektura 17. rozdziału Pierwszej Księgi Samuela. Opisuje on walkę Izraelitów z Filistynami zakończoną zwycięstwem Dawida nad Goliatem. Opowieść ta – którą warto przy okazji przeczytać w całości – w sposób niezwykle dramatyczny oddaje przerażenie Izraelitów wobec potęgi Filistynów uosobionej przez jednego z ich wojowników, Goliata, który „był wysoki na sześć łokci i jedną piędź. Na głowie miał hełm z brązu, ubrany zaś był w łuskowy pancerz z brązu o wadze pięciu tysięcy syklów. Miał również na nogach nagolenice z brązu oraz brązowy, zakrzywiony nóż w ręku. Drzewce włóczni jego było jak wał tkacki, a jej grot ważył sześćset syklów żelaza” (1 Sm 17,4-7). Jedynym, który nie przeraził się Goliata i postanowił stawić mu czoło, był młody pasterz, Dawid. Gdy król Saul próbował go odciągnąć od tego, samobójczego wydawałoby się, zamiaru, usłyszał w odpowiedzi: „Pan, który wyrwał mnie z łap lwów i niedźwiedzi, wybawi mnie również z ręki tego Filistyna”. Odpowiedź ta wskazuje wyraźnie, że młody Dawid w swoim życiu kierował się wiarą w Boga i w Bogu pokładał swoją ufność, która wynikała z jego wcześniejszych doświadczeń, odczytywanych przez niego jako znaki Bożej opieki nad nim. Stąd też na drwiny i pogróżki Goliata odpowiada: „Ty idziesz na mnie z mieczem, dzidą i zakrzywionym nożem, ja zaś idę na ciebie w imię Pana Zastępów, Boga wojsk izraelskich, którym urągałeś” (1 Sm 17,45). Odpowiedź ta wskazuje na jeszcze jeden element, który wart jest podkreślenia. Otóż zachwycony odwagą Dawida, król Saul odstąpił mu swój miecz i zbroję. Ostatecznie jednak Dawid wolał walczyć „po swojemu”: „"Nie potrafię się w tym poruszać, gdyż nie nabrałem wprawy". I zdjął to Dawid z siebie. Wziął w ręce swój kij, wybrał sobie pięć gładkich kamieni ze strumienia, włożył je do torby pasterskiej, którą miał zamiast kieszeni , i z procą w ręce skierował się ku Filistynowi” (1 Sm 17,39-40).

Jeśli Bóg z nami... 
Historia ta ukazuje nam dwa elementy niezmiernie ważne i niezbędne do tego, by nie ulec fatalizmowi „sytuacji bez wyjścia” i nie dać się zdominować. Pierwszym i niezbędnym elementem jest wiara w Boga – świadomość, oparta na doświadczeniu, że On istnieje i czuwa nad nami. Drugim zaś elementem jest poczucie własnej wartości, które z tej wiary wynika. Nie potrzebujemy imitować innych, dowartościowywać się najróżniejszymi gadżetami – dla Boga i dzięki Niemu, jesteśmy jedyni, bezcenni i niepowtarzalni. Wspaniale wyraził to Jan Paweł II w encyklice „Fides et ratio”: „Sam Bóg zaszczepił w ludzkim sercu pragnienie poznania Jego samego, aby człowiek poznając Go i miłując mógł dotrzeć także do pełnej prawdy o sobie”.

01 lipca 2010

Tropem szalonego siewcy

Z wielkości i piękna stworzeń poznaje się przez podobieństwo ich Stwórcę” (Mdr 13,5).


Żyjemy w społeczeństwie, które w coraz głębszym stopniu ulega procesowi urbanizacji. Objawia się to ni tylko w tym, że z roku na rok nasze miasta stają się coraz większe a wyludnieniu podlegają obszary wiejskie, ale zmienia się także nasza mentalność, sposób, w jaki postrzegamy otaczającą nas rzeczywistość. Wyrazem tego może być żartobliwe stwierdzenie, które nierzadko usłyszeć można wśród mieszkańców wsi, że dzieci wyrastające w miastach są przekonane, iż krowy na wsi dają mleko zapakowane już w plastikowych kartonikach. Warto zauważyć też, na przykład, że prognozy pogody podawane w telewizji przygotowywane są głównie z myślą o ludziach mieszkających w miastach. Niejednego rolnika srodze zirytować może pani meteorolog, zapowiadająca z szerokim uśmiechem „dobrą, słoneczną pogodę”, podczas gdy na jego polach rośliny usychają z braku deszczu. Nie ulega jednak wątpliwości, że słoneczna pogoda zawsze jest dobra dla mieszkańców miast, dla których obszary wiejskie są przestrzenią użyteczną jako miejsce wytchnienia i odpoczynku w blasku słonecznych promieni. Potwierdzają to w sposób ewidentny sznury samochodów wywożących z miast ich mieszkańców, którzy udają się „na wieś” w poszukiwaniu świeżego powietrza, odrobiny zieleni czy wolnej przestrzeni. Te same karawany samochodów wciskają się potem znowu w niedzielne wieczory w miejskie ulice, zapełniając każdy, najmniejszy nawet skrawek wolnej przestrzeni. Człowiek współczesny to niewątpliwie coraz bardziej homo urbanus – człowiek miejski.

Lilie, rosa, księżyc, borsuki...
Warto sobie uświadomić, że ten proces urbanizacji i towarzysząca mu zmiana mentalności mają bardzo znaczący wpływ na naszą relację z Bogiem i naszą religijność. Powszechnie obserwowany proces sekularyzacji – czyli zanikania wymiaru religijnego naszej rzeczywistości – jest tego bezpośrednią konsekwencją. Mechanizm tego zjawiska zauważyć możemy bardzo wyraźnie w odniesieniu do Biblii. Dlaczego ludzie nie czytają Biblii? gdyż po prostu jej rozumieją. I to nie tylko ze względu na przestrzeń czasową, ale głównie ze względu na... język. Księga Biblii powstała wśród ludów pastersko-rolniczych, w czasach gdy kulturą dominującą była kultura agrarna. Stąd też język w niej użyty jest językiem agrarnym obrazy, jakie przewijają się przez stronice Biblii, w przytłaczającej większości są obrazami odwołującymi się do świata przyrody, do zjawisk w nim zachodzących, do życia roślin i zwierząt. Przyjrzyjmy się kilku przykładom:
Ty zdroje kierujesz do strumieni, co pośród gór się sączą: poją one wszelkie zwierzęta polne, tam dzikie osły gaszą swe pragnienie; nad nimi mieszka ptactwo powietrzne, spomiędzy gałęzi głos swój wydaje. Z Twoich komnat nawadniasz góry, aby owocem Twych dzieł nasycić ziemię. Każesz rosnąć trawie dla bydła i roślinom, by człowiekowi służyły, aby z roli dobywał chleb i wino, co rozwesela serce ludzkie, by rozpogadzać twarze oliwą, by serce ludzkie chleb krzepił. Drzewa Pana mają wody do syta, cedry Libanu, które zasadził. Tam ptactwo zakłada gniazda, na cyprysach są domy bocianów. Wysokie góry dla kozic, a skały są kryjówką dla borsuków” (Ps 104,10-18).
Przypatrzcie się liliom na polu, jak rosną: nie pracują ani przędą. A powiadam wam: nawet Salomon w całym swoim przepychu nie był tak ubrany jak jedna z nich” (Mt 6,28-29). „Wieczorem mówicie: Będzie piękna pogoda, bo niebo się czerwieni, rano zaś: Dziś burza, bo niebo się czerwieni i jest zasępione” (Mt 16,2-3).
Kto z nas widział kryjówkę borsuka? Kto w gęstwinie drzew tropi ptasie gniazda? Kto potrafi obserwować znaki na niebie i ich wpływ na pogodę? Kto widział dziko rosnącą piękną lilię polną? W jakim stopniu te wszystkie obrazy są dla nas zrozumiałe, jak dalece są dla nas „czytelne”?

Szalony siewca
Pozwolę sobie przytoczyć pewną wymowną anegdotę z czasów mojej pracy duszpasterskiej w Ekwadorze. Na spotkaniu jednej ze wspólnot podstawowych w parafii Quinsaloma, czytaliśmy przypowieść o siewcy (Mk 4,3-9). Ze względu na fakt, że wielu członków wspólnoty nie potrafiło czytać, było zwyczajem czytanie tekstu cztery, pięć, a nawet sześć razy. Podczas tego spotkania zauważyłem, że jeden z mężczyzn, w miarę kolejnych czytań tekstu coraz bardziej się emocjonował. W końcu nie wytrzymał i powiedział: „Padre, ese sembrador estaba o loco o borracho!” – „Ojcze, ten siewca był albo szalony, albo pijany!” I zaraz dodał: „Ja, jak sieję ziarno, to rzucam je na ziemię, którą uprawiłem, a nie na drogę, po krzakach czy po kamieniach!...”
Dla tego prostego ekwadorskiego wieśniaka tekst ten był bardzo czytelny zrozumiały. Sam pracując na roli, w lot pochwycił przesadę zawartą przez Jezusa w tej przypowieści – odkrył Boga jako „szalonego siewcę”, który szczodrze sieje swoje Słowo nie zważając na podłoże. Podobnie łatwo może zrozumieć tę przypowieść ktoś, kto hoduje kwiaty, pracuje na roli, czy spędza czas na działce, uprawiając kwiaty, warzywa i owoce. Kontakt z przyrodą pozwala zrozumieć język nawiązujący do życia przyrody.

Wakacje z Biblią
W okresie letnim większość z nas udaje się na zasłużone urlopy i wakacje. Przemierzamy góry, zaszywamy się w wiejskiej ciszy, udajemy się nad morze czy nad jeziora, co zamożniejsi doświadczają życia w tropikach. Dla innych jest to okres wytężonej pracy na polach przy zbiorze tego, co wiosną zasiali i zasadzili. Jest to więc dla ogromnej większości z nas czas intensywnego kontaktu z przyrodą – swego rodzaju „powrót do natury”. Warto więc może dopełnić tego przeżycia sięgnięciem do tekstu Biblii, która pomoże nam spojrzeć głębiej – podziwiając piękno przyrody dostrzec Tego, który ją i nas stworzył i podtrzymuje, gdyż... od stworzenia świata niewidzialne Jego przymioty - wiekuista Jego potęga oraz bóstwo - stają się widzialne dla umysłu przez Jego dzieła (Rz 1,20). W ten sposób także język Biblii stanie się dla nas bardziej czytelny i zrozumiały i być może będziemy chcieli sięgnąć do niej, gdy wrócimy do naszej plastikowo-asfatowo-betonowej codzienności.

01 czerwca 2010

Zrozumieć niezrozumiałe...

Czy myślicie, że tych osiemnastu, na których runęła wieża w Siloe i zabiła ich, było większymi winowajcami niż pozostali mieszkańcy Jeruzalem? Nie, mówię wam, lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy tak samo zginiecie” (Łk 13,4-5).


Mój brak rzetelności w dostarczaniu tekstów do Redakcji obrócił się tym razem przeciwko mnie. Do 10 kwietnia powinienem był dostarczyć tekst, który ma być opublikowany w czerwcowym numerze „Misjonarza”. Jak to mi się jednak często ostatnimi czasy zdarza, spóźniłem się, a tego 10 kwietnia nasze życie uległo radykalnej zmianie w wyniku tragicznego wypadku pod Smoleńskiem, w którym zginęło 96 osób, w większości bardzo znanych, na czele z Prezydentem Polski i jego małżonką. Trudno teraz zebrać myśli , by powiedzieć cokolwiek i niemożliwe jest napisanie czegokolwiek, nie odnosząc się do tego co się wydarzyło. I trudniej jest tym bardziej napisać cokolwiek w tym czasie, kiedy tyle słów pada, gdy tak żywe są emocje, gdy bardziej lub mniej wyraźnie rozlega się pytanie: Dlaczego?

Dlaczego?!
Szukając biblijnej iluminacji tych tragicznych wydarzeń sięgnijmy do fragmentu Ewangelii Łukasza (Łk 13,1-5), w której znajdujemy słowa Jezusa odnoszące się do tragicznych wydarzeń, które wstrząsnęły w tamtym czasie mieszkańcami Jerozolimy: rzezi dokonanej przez Piłata na Galilejczykach, podczas gdy ci składali swoje ofiary i śmierci 18 mieszkańców Siloam, przygniecionych gruzami wieży, która się na nich zawaliła.
Oba te wydarzenia służą Jezusowi do wygłoszenia przestrogi, wypowiadanej niejako w formie refrenu po odniesieniu do każdego z tych wydarzeń: „Jeśli się nie nawrócicie, wszyscy podobnie zginiecie” (Łk 13,3.5). Równie ważne jednak, jak ta przestroga, są słowa, które wychodzą z ust Jezusa w obu wypadkach przed wypowiedzeniem samej przestrogi: Czyż myślicie, że ci Galilejczycy byli większymi grzesznikami niż inni mieszkańcy Galilei, że to ucierpieli? Bynajmniej, powiadam wam” (Łk 13,2-3) oraz “myślicie, że owych osiemnastu, na których zwaliła się wieża w Siloam i zabiła ich, było większymi winowajcami niż inni mieszkańcy Jerozolimy? Bynajmniej, powiadam wam” (Łk 13,4-5). W obu przypadkach Jezus odnosi się do powszechnie panującego przekonania – dość szeroko rozpowszechnionego także i w naszych czasach – iż takie nieszczęśliwe wypadki dotykały ludzi grzesznych i były swego rodzaju karą wymierzoną im przez Boga. Taki obraz Boga i takie pojmowanie Jego relacji ze światem, który rozpowszechnił się w Izraelu od czasów niewoli babilońskiej, nosi miano „teologii retrybucji”. W takim rozumieniu Boga, błogosławi On ludziom dobrym i zapewnia im dobrobyt, natomiast zsyła wszelkiego rodzaju nieszczęścia i kary na grzeszników.
Jednak taki obraz Boga był owocem nadmiernego uproszczenia refleksji teologicznej Izraela, która odchodziła od nauczania o zbiorowej odpowiedzialności przed Bogiem podkreślając bardziej osobistą odpowiedzialność każdego człowieka. Jednym z wyrazicieli takiego pojmowania relacji z Bogiem był prorok Ezechiel, w którego księdze czytamy: „Wy zaś mówicie: "Dlaczego syn nie odpowiada za winy swego ojca?" Ależ syn postępował według prawa i sprawiedliwości, zachowywał wszystkie moje ustawy i postępował według nich, a więc powinien żyć. Umrze tylko ta osoba, która grzeszy. Syn nie ponosi odpowiedzialności za winę swego ojca ani ojciec - za winę swego syna. Sprawiedliwość sprawiedliwego jemu zostanie przypisana, występek zaś występnego na niego spadnie” (Ez 18,19-20). Bardzo szybko jednak nauczanie to uproszczono do zasady, że „Bóg za dobre wynagradza a za złe karze”1 i jeżeli kogoś spotyka jakieś nieszczęście, to jest to oznaką, że popełnił on jakiś grzech i został przez Boga ukarany.
W takim jednak rozumieniu postępowania Boga wobec człowieka problemem staje się wytłumaczenie cierpienia ludzi sprawiedliwych i niewinnych - Dlaczego cierpi sprawiedliwy?

Dlaczego cierpi sprawiedliwy?
To właśnie zagadnienie jest głównym tematem księgi Hioba. Sprawiedliwy Hiob buntuje się przeciwko Bogu, którego postrzega jako sprawcę swego cierpienia. Przyjaciele Hioba, którzy przychodzą go pocieszać, utwierdzają go w tym przekonaniu i starają się uświadomić mu jego winę wobec Boga. W ich słowach słyszymy klasyczną argumentację w duchu teologii retrybucji: „Przypomnij, czy zginął kto prawy? Gdzie sprawiedliwych zgładzono? O ile wiadomo, złoczyńca, który sieje nieprawość, zbiera z niej plon. Od gniewu Boga on ginie, upada od gniewu Jego oburzenia” (Hi 4,7-9) oraz „Czy Wszechmocny ma zysk z twojej prawości lub korzyść - że droga twoja dobra? Czyż za pobożność twą karci się ciebie i wytacza ci sprawę przed sądem? Czy nie za zło twoje znaczne? Czy nie za nieprawość bez granic?” (Hi 22,4-5), by ostatecznie stwierdzić: „Bóg jest daleki od grzechu, Wszechmocny - od nieprawości. Według czynów każdemu zapłaci, odda, każdemu według postępowania” (Hi 34,10). Jednak gdy ostatecznie Bóg objawia się Hiobowi, uświadamia mu, że jego cierpienie nie pochodzi od Boga i, co więcej, karci przyjaciół Hioba za to, że nie mówili prawdy o Nim: „Skoro Pan te słowa powiedział do Hioba, przemówił i do Elifaza z Temanu: «Zapłonąłem gniewem na ciebie i na dwóch przyjaciół twoich, bo nie mówiliście o Mnie prawdy, jak sługa mój, Hiob” (Hi 42,7).
W ten sam sposób wyraził się też Jezus w rozważanym przez nas tekście Łukasza – ci, którzy zginęli z rąk Piłata i pod gruzami zawalonej wieży, nie byli większymi grzesznikami niż inni mieszkańcy Galilei czy Jerozolimy. Nieszczęście, które ich spotkało, nie było żadną karą za ich grzechy czy przewinienia.

Docenić życie
Jezus koryguje nieprawdziwy obraz Boga istniejący w religijności ludowej, ale jednocześnie wykorzystuje lęk przed śmiercią swoich słuchaczy i ich niepewność swego losu po śmierci, by zachęcić ich do odnowienia relacji z Bogiem. „Jeśli się nie nawrócicie, wszyscy podobnie zginiecie” (Łk 13,3.5) znaczy tyle, co „jeśli się nie nawrócicie, jeśli nie odnowicie przymierza z Bogiem, jeśli nie będziecie żyli według jego wartości i przykazań także umrzecie w niepewności, zdani jedynie na Boże miłosierdzie”. Nawrócenie do Boga, życie według wartości Królestwa Bożego daje wewnętrzny pokój i wyzwala od trwogi i lęku przed śmiercią.
Tragiczna śmierć pod Smoleńskiem tylu ludzi sławnych, znanych i wpływowych uświadamia nam raz jeszcze, w sposób okrutny i tragiczny, jak ulotne i kruche jest nasze życie. Raz jeszcze stawia nas to w obliczu pytania: Ty, który żyjesz - jak żyjesz?!

1Bardzo ciekawy i ubogacający artykuł poświęcony tej popularnej regule, która znajduje się także w nauczaniu katechizmowym, opublikował o. Dariusz Kowalczyk, SJ w numerze 36/2003 czasopisma „Zycie Duchowe” (http://wydawnictwowam.pl/zd/?0336,artykul,ojcostwo_objawione ).

01 maja 2010

Nie tak będzie wśród was...

Wiecie, że ci, którzy uchodzą za władców narodów, panują nad nimi, a przywódcy dają im odczuć swoją władzę. Nie tak będzie wśród was, lecz kto chciałby stać się między wami wielki, będzie waszym sługą, a kto chciałby być między wami pierwszy, będzie niewolnikiem wszystkich(Mk 10,42-44).

Z dniem pierwszego maja tego roku we wszystkich prowincjach europejskich naszego Zgromadzenia obejmują urząd na trzyletnią kadencję nowe zarządy wyłonione w ramach wyborów, które odbywały się na rożnych etapach od jesieni zeszłego roku. Jednocześnie też w naszym kraju coraz bardziej nasila się kampania przed zbliżającymi się wyborami samorządowymi i wyborem nowego Prezydenta, które odbędą się na jesieni. Warto może w tym miejscu, gdzie staramy się szukać w objawieniu biblijnym inspiracji dla naszego życia codziennego, przyjrzeć się nauczaniu biblijnemu odnośnie „sprawowania władzy”.

Kto chciałby być między wami pierwszy...
Spośród wielu możliwych odniesień biblijnych do tematu „władzy” – wskazówek co do sposobu jej sprawowania czy przestróg przed jej nadużywaniem – zatrzymajmy się nad jedną tylko sceną życia Jezusa i Jego uczniów, zawierającą przesłanie odnośnie tego, co moglibyśmy określić jako „filozofię władzy” czy „chrześcijański model struktury społecznej”. Jest to scena, opisana przez ewangelistów Marka (Mk 10,35-45) i Mateusza (Mt 20,20-28), w której Jakub i Jan proszą Jezusa o „urzędy” w Królestwie Bożym.
W wersji tego wydarzenia przedstawionej przez Mateusza, to matka Jakuba i Jana, synów Zebedeusza, zabiega u Jezusa o pierwsze miejsca dla swoich synów. W ewangelii markowej natomiast, to oni sami zbliżają się do Jezusa z prośbą: „Spraw, abyśmy zasiedli w Twojej chwale, jeden po prawej, a drugi po lewej stronie (Mk 10,37). Interpretując tę prośbę pozytywnie, można odczytać ją jako chęć uczestniczenia w chwale niebieskiej Jezusa. Kiedy Chrystus będzie już w swej chwale, po swojej śmierci, mógłby zapewnić im uczestnictwo w triumfie Syna Człowieczego (por. Mk 8,38). Możliwa jest jednak także inna lektura tej prośby – jako chęci udziału w ziemskiej chwale Jezusa-Mesjasza. Pragną oni dóbr tej ziemi, chcą być ministrami w Królestwie niebieskim, które Jezus jako Mesjasz ma zainicjować. Być może marzą także o wspaniałych zwycięstwach nad Rzymianami u boku Mesjasza, potomka Dawida i widzą siebie siedzących po prawej i lewej stronie Jego tronu Mesjasza-Zwycięzcy.
Na prośbę synów Zebedeusza Jezus odpowiada pytaniem uświadamiającym im, na czym polegają „zaszczyty” Jezusa: Czy możecie wypić kielich, który Ja piję, albo przyjąć chrzest, którym Ja jestem ochrzczony? (Mk 10,38). Wielokrotnie mówił On swoim uczniom o tym, że powinni kroczyć za Nim, dźwigając swój krzyż. Teraz zaś, za pomocą tych dwóch obrazów – kielicha i chrztu – pyta Jana i Jakuba o ich gotowość do uczestniczenia razem z Nim w Jego cierpieniu i śmierci na krzyżu. Pragnąc triumfu, muszą być przygotowani najpierw na śmierć. Współuczestnictwo z Chrystusem w Jego chwale zakłada współuczestnictwo w Jego poniżeniu.
Dopełnieniem tej sceny jest reakcja pozostałych 10 uczniów Jezusa, o których mówi ewangelista Marek, iż „zaczęli się oburzać na Jakuba i Jana(Mk 10,41). Nie do końca wiemy, czy oburzyli się z powodu niezrozumienia i tupetu ze strony Jakuba i Jana, czy też powodem ich oburzenia był fakt, że ci dwaj synowie Zebedeusza „wysunęli się przed szereg” – ubiegli ich w zabieganiu o godności, których oni także dla siebie pożądali. Reakcja Jezusa wskazuje raczej na tę drugą przyczynę: Wiecie, że ci, którzy uchodzą za władców narodów, panują nad nimi, a przywódcy dają im odczuć swoją władzę. Nie tak będzie wśród was (Mk 10,42-43).
We wspólnocie chrześcijańskiej obowiązuje inne prawo aniżeli w świecie, gdzie to możni wyżywają się i prześcigają w używaniu władzy. We wspólnocie chrześcijańskiej mogą, i powinni, istnieć przywódcy, lecz ci powinni nie tyle się wywyższać, co oddać się na służbę innym członkom wspólnoty: kto by między wami chciał się stać wielkim, niech będzie sługą waszym (Mk 10,43). Ewangelista używa tutaj greckiego słowa diakonos, które podkreśla i uwydatnia ten wymiar służebnego oddania się innym. Uzupełnieniem tego zalecenie, jeszcze bardziej je uwydatniającym – ze względu na użycie terminu dulos (= niewolnik) jest druga zachęta Jezusa: a kto chciałby być między wami pierwszy, będzie niewolnikiem wszystkich (Mk 10,44). W ten sposób Jezus uświadamia swym uczniom – i nam razem z nimi – konieczność nie tylko służenia innym, lecz, przede wszystkim, przyjęcia roli sługi, podobnie jak On sam to uczynił: Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu (Mk 10,45). Nigdy za wiele więc podkreślania, że funkcje przywódcze we wspólnocie chrześcijańskiej są (i powinny być) sprawowane jako funkcje służebne. Diakon, prezbiter, biskup, prowincjał, rektor, ekonom, szafarz, lektor, kościelny nie dostępują urzędu dla własnej chwały, lecz dla dobra pozostałych członków wspólnoty.

...będzie niewolnikiem wszystkich
Warto zastanowić się czy my dzisiaj, podobnie jak synowie Zebedeusza przed 20. wiekami, nie mówimy o Jezusie w kategoriach zbytniego triumfalizmu, zapominając o Jego cierpieniu i poniżeniu. Nierzadko spotkać się możemy dzisiaj z zarzutem propagowania „kościoła triumfującego”: wynoszącego się nad innych, szukającego wpływów, zapominającego o swojej funkcji służebnej... Podkreślając chwałę zmartwychwstania Jezusa, Jego uwielbienie w królestwie Ojca, zbyt często zapomina się o krzyżu, który do tej chwały prowadzi. Chrześcijaństwo zaś bez krzyża staje się naiwnym triumfalizmem, podobnie jak krzyż bez zmartwychwstania pozostaje okrutnym fatalizmem.
Święty Paweł naucza nas, że przez chrzest zostaliśmy zanurzeni w śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa – umarliśmy dla grzechu i żyjemy jako nowe stworzenie w Chrystusie (por. Rz 6). Wspólnota ochrzczonych jest nową wspólnotą w Chrystusie i relacje wewnętrzne we wspólnocie opierają się na naśladowaniu Chrystusa w Jego uniżeniu i oddaniu się nam, swoim braciom i siostrom. Wspólnota chrześcijańska, wspólnota Kościoła, w odróżnieniu od innych grup ludzkich, oparta jest nie na dominacji lecz na służbie. Jeżeli można w niej mówić o jakimś prześciganiu się, to jedynie w prześciganiu się w czynieniu dobra innym (Ga 6,9; 2 Tm 3,13; 1 P 3,13). Wszelkie nadużywanie władzy, wywyższanie się nad innych, szukanie własnych korzyści, a nie budowanie więzi wspólnotowych, jest powtarzaniem tego samego błędu, w który popadli synowie Zebedeusza.