01 marca 2010

Słuchać Słowa Pana


Ziemio, ziemio, ziemio! Słuchaj słowa Pańskiego!(Jer 22,29).

Gdy otwarłem kilka dni temu moją skrzynkę pocztową, spośród mnóstwa wiadomości, które jak zwykle się tam znajdowały, moją uwagę zwróciła jedna, która pochodziła od znajomej osoby, mocno zaangażowanej w szerzenie Słowa Bożego, od której od dłuższego czasu nie miałem wiadomości. Tym razem jednak nie była to wiadomość skierowana bezpośrednio do mnie, lecz kopia innej wiadomości, w której informowano, że słuchacze Radia Chrześcijanin nominowali Towarzystwo Biblijne w Polsce do tytułu „Wydawnictwo roku 2009” oraz że do 10 lutego 2010 r. można głosować na nie poprzez stronę internetową, której adres był podany poniżej. Informowano także, że wydawnictwo, które otrzyma największą ilość głosów, będzie miało przywilej być reklamowane przez miesiąc na antenie i stronie Radia Chrześcijanin.
Jako że cenię bardzo Towarzystwo Biblijne w Polsce i darzę szacunkiem osobę, która przysłała mi tę wiadomość (zapewne z nadzieją, że pomogę im wygrać ten konkurs), odwiedziłem wskazaną stronę internetową Radia Chrześcijanin i wypełniłem odpowiedni formularz głosowania. Zaraz jednak uświadomiłem sobie, że oto dałem się wciągnąć w bardzo prosty i chwytliwy mechanizm reklamowy. Otóż Radio, które chce poszerzyć sobie audiencję, ogłasza konkurs i typuje do niego instytucje, które mogą mu zapewnić dostęp do swoich potencjalnych nowych słuchaczy, wciągając ich do udziału w konkursie. Natomiast Towarzystwo Biblijne, które jest jedną z tych wytypowanych instytucji, zgadza się na udział w tym konkursie, który może mu zapewnić – o ile wygra – miesięczną reklamę skierowaną do wszystkich słuchaczy tej rozgłośni. Prosty i skuteczny mechanizm, który faworyzuje obie strony, i który w moim przypadku zadziałał. I zrobiło mi się żal tak Radia Chrześcijanin, jak i moich przyjaciół z Towarzystwa Biblijnego, że czuja się zmuszeni uciekać się do takich środków, by dotrzeć ze Słowem Bożym do szerszego kręgu osób.
Przypomniałem sobie o tym wszystkim teraz właśnie, gdyż w tych dniach – kiedy piszę tę refleksję – to ja z kolei zastanawiam się co zrobić, jakich środków użyć, by zachęcić moich współbraci do tego, byśmy zasiedli razem wokół Pisma Świętego i ubogacali się wzajemnie naszym doświadczeniem Słowa Bożego w naszym życiu osobistym i wspólnotowym.

Nieme Słowo
Kilka lat temu, podczas rekolekcji wielkopostnych w małym miasteczku na północy Polski, na jednej z nauk poprosiłem, by podnieśli rękę ci, którzy mają w domu Pismo Święte i ujrzałem las rąk. Lecz gdy poprosiłem, by podnieśli rękę ci, którzy to Pismo Święte w ciągu ostatniego miesiąca otwarli, nieśmiało uniosły się w górę zaledwie trzy dłonie.
Dwa lata temu, wielu za nas ucieszyła wiadomość, że Papież Benedykt XVI zwołał na październik 2008 roku Synod Biskupów poświęcony Słowu Bożemu w życiu i misji Kościoła. Kilka dni temu, w rozmowie z ojcem Ludgerem, niemieckim werbistą, który przez wiele lat pełnił funkcję sekretarza Katolickiej Federacji Biblijnej, ze smutkiem stwierdziliśmy, że niewiele z tamtego entuzjazmu zostało. Od zakończenia Synodu minęło już ponad półtora roku, a jeszcze nie został wydany dokument papieski zawierający owoce prac Synodu i, co gorsza, można odnieść wrażenie, że większość już o Synodzie zapomniała i nieliczni są ci, którzy jeszcze tego dokumentu oczekują.
Ponad trzydzieści lat temu Roman Brandstaetter, wybitny polski pisarz i wielki miłośnik i propagator Słowa Bożego, napisał Lament nieczytanej Biblii, w którym jak refren powtarzają się słowa: po co kupiłeś mnie, człowieku, po co zapłaciłeś za mnie trzysta złotych, po co dźwigałeś mnie w teczce przez miasto i po co mnie przyniosłeś do domu? Po co? Czy po to, aby przerzucić kilka moich stronic, przeczytać pobieżnie na chybił trafił kilka wybranych wersetów, spojrzeć na mnie z bogobojnym drżeniem i odstawić nabożnie na najgórniejszą półkę w księgozbiorze?

Czas wielkopostnej odnowy to wspaniała okazja, by sięgnąć na tę „najgórniejsza półkę w księgozbiorze”, wydobyć z niej lekko zakurzony już może egzemplarz Pisma Świętego i otworzyć je by uwolnić Słowo Boże w nim zamknięte. Zachęta niech będą dla nas słowa orędzia, które na zakończenie Synodu Biskupów poświęconego Słowu Bożemu skierowali do ludu Bożego jego uczestnicy uczestnicy:
Jak przypominał Jezus, aby stać się Jego braćmi i siostrami, trzeba «słuchać Słowa Bożego i wypełniać je» (por. Łk 8, 21). Prawdziwie słuchać to być posłusznym i działać, to dążyć do tego, by w życiu rozwijały się sprawiedliwość i miłość, to dawać świadectwo w życiu i w społeczeństwie, zgodnie z nawoływaniem proroków, które niezmiennie łączy Słowo Boże z życiem, wiarę z prawością, praktykę religijną z zaangażowaniem w życie społeczne. Mówił o tym wielokrotnie Jezus, począwszy od znanego napomnienia z Kazania na Górze: «Nie każdy, kto mówi Mi: ’Panie, Panie’, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie» (Mt 7, 21). W tym zdaniu zdają się powracać echem słowa Boże z Księgi proroka Izajasza: «Ten lud zbliża się do Mnie tylko w słowach i sławi Mnie tylko wargami, podczas gdy serce jego jest z dala ode Mnie» (Iz 29, 13). Te napomnienia dotyczą także Kościołów, gdy nie dochowują wierności obowiązkowi posłusznego słuchania Słowa Bożego. (…) Wyciszmy się teraz, by dobrze słuchać Słowa Pana, a po wysłuchaniu go pozostańmy w ciszy, bo będzie ono w nas trwać i żyć, a także do nas przemawiać. Niech rozbrzmiewa ono na początku naszego dnia, aby do Boga należało pierwsze słowo, a pod wieczór niech powróci do nas echem, by ostatnie słowo należało do Boga.