01 grudnia 2013

Od religii do wiary

Następnie Jezus poszedł ze swoimi uczniami do wiosek w pobliżu Cezarei Filipowej. Po drodze pytał swoich uczniów: Za kogo uważają mnie ludzie? Odpowiedzieli Mu: Za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za jednego z proroków. Wówczas zapytał ich: A wy za kogo Mnie uważacie? Na to Piotr odpowiedział: Ty jesteś Mesjasz(Mk 8,27-29).


1 grudnia tego roku, w pierwszą niedzielę Adwentu, rozpoczyna się w naszym Kościele w Polsce nowy, tym razem czteroletni, program duszpasterski. Wydarzeniem wyznaczającym treść i główne akcenty tego programu jest 1050 rocznica chrztu Polski, którą  obchodzić będziemy w roku 2016. Stąd też ogólne hasło duszpasterskie na te cztery lata brzmi: Przez Chrystusa, z Chrystusem, w Chrystusie. Przez wiarę i chrzest do świadectwa.
Pierwszy etap tego programu, który inaugurujemy wraz z początkiem Adwentu, przebiegać będzie pod hasłem „Wierzę w Syna Bożego” i w sposób szczególny będzie poświęcony Słowu Bożemu – ma nas prowadzić do odnowionego spotkania z Bogiem, który wychodzi nam na spotkanie w naszej rzeczywistości przez słowa Pisma Świętego i w naszej osobistej relacji z osobą Jezusa Chrystusa. Można wiec powiedzieć, że mamy w naszym Kościele rzymskokatolickim w Polsce kolejny rok wiary.

„Życie” na dopalaczach
Znany warszawski kaznodzieja mówiąc o tym, że współczesny człowiek zamiast żyć pełnią życia wegetuje na wpół martwy „ożywiając się” jedynie od czasu do czasu różnego rodzaju sztucznymi „dopalaczami”, wśród nich - obok narkotyków, mediów, rozrywki i innych - wymienił także… religię. I choć to potraktowanie religii jako „dopalacza” może się komuś wydać skandalizujące czy nawet świętokradcze, to po wnikliwszej refleksji możemy rzeczywiście przyznać, że religia, praktykowana bez wiary, jest niczym innym jak tylko czymś w rodzaju „nakładki”, która daje złudne poczucie bezpieczeństwa. I tak jak narkotyk, który po dłuższym czasie, mimo zwiększanych dawek, nie jest w stanie zaspokoić „egzystencjalnego głodu”, podobnie i taka pusta religijność z czasem staje się „nieużyteczna”, czy też prowadzić może do alienacji. Potwierdzeniem tego są coraz szersze rzesze ludzi w naszym kraju odchodzące od praktyk religijnych, uznające je za „bezużyteczny i bezsensowny przeżytek”. Mimo że żyjemy w kraju jak nigdy wcześniej wypełnionym oznakami religijności – krzyże w szkołach i urzędach, na placach i przy drogach, święta kościelne obchodzone jako święta państwowe, procesje, pielgrzymki, peregrynacje, mnóstwo pięknych nowych kościołów, audycje religijne w radio i w telewizji – mimo tego wszystkiego z niepokojem i smutkiem obserwujemy jak coraz więcej ludzi, szczególnie młodych, nie postrzega religii jako istotnego wymiaru swego życia, lecz traktuje ją jako pusty, bezsensowny i bezużyteczny rytualizm. I tym może się rzeczywiście religia okazać, jeśli brakuje jej tego, co w niej zasadnicze – żywej wiary, czyli relacji z osobowym Bogiem, która nadaje sens wszelkim praktykom religijnym, które z tej relacji wypływają i ją umacniają. Religia, choćby najintensywniej praktykowana, ale bez wiary, jest niczym więcej jak tylko mniej lub bardziej okazałym, ale pustym opakowaniem.

Życie z wiary
            W Ewangelii Łukasza Jezus stawia retoryczne pytanie: Czy Syn Człowieczy zastanie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie? (Łk 18,8). Nie pyta o praktyki religijne, nie pyta o ilość miejsc kultu, ale pyta o wiarę. W Ewangelii Mateusza znajdujemy jeszcze bardziej radykalne słowa Jezusa: Nie każdy, kto mówi do mnie: Panie, Panie, wejdzie do Królestwa Niebios, ale ten, kto spełnia wolę Mego Ojca, który jest w niebie. W owym dniu wielu Mi powie: Panie, Panie, czy nie prorokowaliśmy w Twoim imieniu, czy w Twoim imieniu nie wypędzaliśmy demonów, i w Twoim imieniu nie dokonywaliśmy wielu cudów? Wtedy im oświadczę: Nigdy was nie znałem, odstąpcie ode Mnie wy, którzy się dopuszczacie bezprawia! (Mt 7,21-23).
            Prorok Habakuk umieścił w swej księdze słowa Boga mówiącego: Oto zginie ten, co jest ducha nieprawego, a sprawiedliwy żyć będzie dzięki swej wierności (Ha 2,4). Słowa te znajdujemy w Biblii ponownie w liście świętego Pawła do Rzymian – „Nie wstydzę się Ewangelii, gdyż jest ona mocą Boga ku zbawieniu dla każdego wierzącego, najpierw dla Żyda, potem dla Greka, bo niej objawia się sprawiedliwość Boga z wiary ku wierze, jak jest napisane: A sprawiedliwy z wiary będzie żył (Rz 1,16‑17) - i w liście do Hebrajczyków: „A mój sprawiedliwy z wiary będzie żył, lecz jeśli odstąpi, nie znajdę w nim upodobania” (Hbr 10,38). Wiara natomiast, jak każda relacja, rodzi się ze spotkania i rozmowy. Przypomina nam to święty Paweł w liście do Rzymian: „Jak mają wzywać Tego, w którego nie uwierzyli? Jak mają uwierzyć w Tego, którego nie usłyszeli? Jak mają usłyszeć bez tego, który by zwiastował? Jak zaś mieli zwiastować, jeśli by nie zostali posłani? Wiara przecież rodzi się ze słuchania, ze słuchania Słowa Chrystusa(Rz 10,14-15.17).
Skorzystajmy więc z tego kolejnego zaproszenia, które kierują do nas nasi pasterze do regularnego spotykania się z Chrystusem, do wsłuchiwania się w Jego Słowo, do wchodzenia z nim w coraz głębszą przyjaźń i więź, byśmy uwierzyli w każde Jego słowo i znaleźli w tym Słowie Boga trwały fundament i głęboki sens dla naszego życia.


01 listopada 2013

Wolność w miłości

Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie - jeśli nie trwa w winnym krzewie - tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie. Ja jestem krzewem winnym, wy - latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić(J 15,4‑5).

Wszystkie modele Kościoła wyłaniające się z kart Nowego testamentu, które przedstawiliśmy w poprzednich numerach „Misjonarza”, podkreślały wymiar wspólnotowy Kościoła – Kościół to przede wszystkim wspólnota, która jest zalążkiem nowej rzeczywistości, Królestwa Bożego. W Czwartej Ewangelii, której poświęcimy tym razem nasza refleksję – ewangelii według świętego Jana – nie znajdziemy praktycznie żadnej wzmianki o Królestwie Bożym (poza J 3,3.5). Nie dlatego, że Królestwo Boże nie było dla ewangelisty Jana ważne, ale dlatego, że koncentruje się on na innym wymiarze wspólnoty, bez którego wspólnota nie może zaistnieć, a mianowicie na osobistej relacji z Chrystusem każdego z członków wspólnoty. Autor Czwartej Ewangelii przedstawia w swoim dziele jako model ucznia w głębokiej osobistej relacji z Chrystusem.

W relacji z Jezusem
Ewangelia Jana jest jedną z najpóźniej zredagowanych ksiąg Nowego Testamentu. Odzwierciedla więc bardzo dojrzałą refleksję wspólnoty chrześcijańskiej odnośnie znaczenia śmierci i zmartwychwstania Chrystusa, odnośnie roli i znaczenia Krzyża w Bożej ekonomii zbawienia. Z tego rozumienia tajemnicy zbawienia w Chrystusie wynika też janowe rozumienie Kościoła. Mówiąc językiem teologii, w Czwartej Ewangelii eklezjologia zdominowana jest przez chrystologię.
Ewangelista Jan podkreśla, że głównym motorem dzieła zbawczego Boga jest Jego miłość: Tak bowiem Bóg umiłował świat, ze dał swego Jednorodzonego Syna, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Bóg przecież nie posłał Syna na świat, aby świat osądził, lecz aby świat został przez Niego zbawiony (J 3,16-17). Warto zauważyć, że ewangelista nie mówi tu o ogólnej miłości Boga do swego stworzenia, jak to czyni na przykład autor Księgi Mądrości (Mdr 11,24), lecz mówi, że Bóg umiłował świat – przy całym negatywnym zabarwieniu, jakie posiada określenie świat w Ewangelii janowej (por. J 1,10; 17,9-11). Takie przedstawienie Bożej miłości, zmienia całkowicie obraz Boga pozornie „skłóconego ze światem”. Bóg kocha świat i chce go pojednać ze Sobą, chce go ze Sobą zjednoczyć. Efektem tej miłości jest dar z Syna Jednorodzonego – Jego wcielenie i Jego złożenie w ofierze krzyża. Dar z Syna jest darem definitywnym, ze wszystkimi tego konsekwencjami, jak to trafnie zauważa św. Paweł w liście do Rzymian – On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale wydał Go za nas wszystkich, jak i z Nim nie miałby darować wszystkiego? (Rz 8,32) – i św. Jan w swoim liście: Przez to objawiła się miłość Boga w śród nas, że posłał On na świat swojego Jednorodzonego Syna, abyśmy żyli dzięki Niemu (1 J 4,9).
Innym typowym dla Jana elementem teologicznym, charakterystycznym dla jego ewangelii, jest tak zwana „eschatologia dokonana”. Otóż w ujęciu janowym zbawienie człowieka dokonuje się nie w przyszłości, w rzeczywistości ostatecznej, w pełni czasów, lecz w tym samym momencie, kiedy człowiek aktem wiary przyjmuje Bożą ofertę zbawienia. Teraźniejszość i wieczność wzajemnie się przenikają i obietnica zbawienia w przeszłości realizuje się już w teraźniejszości.
Przyjęcie Bożego zbawienia polega na przyjęciu osoby Jezusa Chrystusa, na wejściu w relację z Nim i na trwaniu w tej relacji. Chrześcijanin rodzi się przez wiarę w Jezusa i pozostaje z Nim złączony, żeby żyć. Trwanie w Chrystusie jest warunkiem niezbędnym do życia i jest jednocześnie jego pełnią, co pięknie wyrażone zostało przez Jezusa w tym porównaniu siebie i nas do winnego krzewu (J 15,1‑10).

Zjednoczeni w Duchu Chrystusa
Listy świętego Jana, które są dopełnieniem Czwartej Ewangelii, przenoszą wartość tego osobistego zakorzenienia każdego chrześcijanina w Chrystusie do wymiaru wspólnotowego. Wspólnota to Ci, którzy uczestniczą w tym samym doświadczeniu osobistej relacji z Chrystusem. [To wam oznajmiamy], co było od początku, cośmy usłyszeli o Słowie życia, co ujrzeliśmy własnymi oczami, na co patrzyliśmy i czego dotykały nasze ręce - bo życie objawiło się. Myśmy je widzieli, o nim świadczymy i głosimy wam życie wieczne, które było w Ojcu, a nam zostało objawione - oznajmiamy wam, cośmy ujrzeli i usłyszeli, abyście i wy mieli współuczestnictwo z nami. A mieć z nami współuczestnictwo znaczy: mieć je z Ojcem i Jego Synem Jezusem Chrystusem” (1 J 1,1-3). Kto neguje osobę Jezusa Chrystusa, kto neguje możliwość osobistej z nim relacji we wspólnocie, ten będzie nazwany „antychrystem” – czyli osobą pozbawioną Ducha Bożego – i wykluczony ze wspólnoty (por. 1 J 2,18-20).

Między duchem a strukturą
          Rozumienie istoty Kościoła, jakie znajdujemy w ewangelii i listach janowych, uwydatnia wartość osobistej relacji z Jezusem każdego chrześcijanina i potrzebę zanurzenia w Duchu Chrystusa. Ale to, co jest wartością, jest też i słabością tego rozumienia Kościoła. Prywatna, osobista relacja z Jezusem mogą mieć również wymiar negatywny – mogą prowadzić do indywidualizmu czy intymizmu religijnego; do przeżywania swojej wiary bez jej wymiaru wspólnotowego. Współcześnie taki subiektywizm religijny obserwujemy przede wszystkim w różnego rodzaju radykalnych wspólnot zielonoświątkowych, które ulegają ciągłemu podziałowi, gdyż różnie odczytuje się tam głos Ducha i nie ma odniesienia do Dwunastu, do wspólnoty Kościoła szeroko pojętej.


01 października 2013

Struktura na trudne czasy


Zdrowa nauka, którą usłyszałeś ode mnie, niech będzie dla ciebie wzorem w wierze i miłości w Chrystusa Jezusa. Tego pięknego depozytu strzeż z pomocą Ducha Świętego, który w nas mieszka(2 Tm 1,13-14).

W krajach nękanych regularnie przez trzęsienia ziemi wypracowano na przestrzeni dziejów specjalne technologie budowania domów, by uchronić je od zniszczenia w czasie kataklizmów. Podobny proces zaobserwować możemy w naszym Kościele. Jego przykład mamy w listach św. Pawła do Tymoteusza i Tytusa.

Testament św. Pawła
W odniesieniu do listów św. Pawła do Kolosan i Efezjan istnieją wątpliwości co do tego, czy napisał je święty Paweł, czy jego uczniowie – pisząc o tym w wakacyjnym numerze „Misjonarza” mówiliśmy o pseudoepigrafach, czyli dziełach literackich przypisywanych określonej osobie lecz pisanych przez kogoś innego. W listach do Tymoteusza i do Tytusa, bardziej jeszcze niż w wypadku listów do Kolosan i Efezjan, ich styl i treść nasuwają jeszcze większe wątpliwości co do tego, czy mógł je napisać święty Paweł. Z dużą dozą pewności możemy powiedzieć, że napisał je któryś z jego uczniów używając imienia Pawła i wykorzystując tematy zaczerpnięte z jego nauczania lub osobiste wspomnienia ze spotkań z Pawłem czy też jego współpracownikami. Listy te maja charakter swego rodzaju testamentu świętego Pawła. Nazywa się je także „Listami Pasterskimi”, gdyż zawierają pouczenia kierowane przez Apostoła do dwóch „pasterzy”, by potrafili zwalczać fałszywe doktryny, dawać właściwy przykład życia i odpowiednio kierować powierzonymi im wspólnotami. Paweł biski śmierci troszczy się o los wspólnot przez niego założonych. Apostoł jawi się w tych listach bardziej jako pasterz niż jako misjonarz. I ten charakter pasterski odróżnia najbardziej listy do Tymoteusza i do Tytusa od pierwszych listów św. Pawła, które mają charakter wybitnie misyjny.

W obliczu zagrożenia
W czasach kiedy powstały „Listy Pasterskie” wspólnoty chrześcijańskie narażone były na wiele niebezpieczeństw (por. 2 Tm 3,1-9). Największe zagrożenie dla chrześcijaństwa stanowiła gnoza – wielu chrześcijan zafascynowanych doktrynami gnostyckimi odchodziło ze wspólnot (por. 1 Tm 6,20-21). Walka z herezjami i heretykami to największe wyzwanie jako stanęło przed rozwijającym się Kościołem. Wrogiem, o którym mówi się w listach do Tymoteusza i Tytusa są fałszywi mistrzowie wprowadzający nowe, złudne i idee dla osiągniecia własnych korzyści: „Jeśli ktoś naucza inaczej i nie trzyma się słów naszego Pana Jezusa Chrystusa oraz nauki zgodnej z pobożnością, ten jest zaślepiony przez pychę, Niczego nie rozumie, ale ma chorobliwą skłonność do dociekań i słownych utarczek, które rodzą zawiść i spory, bluźnierstwa, złośliwe podejrzenia, nieustanne spory ludzi o wypaczonym umyśle, pozbawionych prawdy, przekonanych, że na pobożności można zarobić” (1 Tm 6,3-5).

Siła w organizacji
Odpowiedzią Kościoła na zagrożenia przed jakimi stanął było przede wszystkim wzmocnienie struktury organizacyjnej. Główny nacisk postawiono na mianowanie we wspólnotach wypróbowanych liderów zwanych „prezbiterami” – od greckiego słowa presbyteros, czyli „starszy”, – a później „biskupami” – od greckiego słowa episkopos, czyli „inspektor, nadzorca”. Na czele wspólnot mieli stawać ludzie wypróbowani i godni zaufania: „Trzeba więc, aby biskup był bez zarzutu, mężem jednej żony, trzeźwy, rozsądny, uprzejmy, gościnny i dobry jako nauczyciel i wychowawca. Nie powinien nadużywać wina,, być porywczy, ale łagodny , nastawiony pokojowo i nie przywiązujący wagi do pieniędzy. Powinien dobrze kierować swoim domem, mieć dzieci posłuszne i pełne szacunku. Jeśli bowiem ktoś nie umie kierować własnym domem, jak będzie dbał o Kościół Boga? Nie powinien to być ktoś nowo nawrócony, aby nie panowała go pycha i przez to nie wpadł w potępienie jak diabeł. Powinien też mieć dobrą opinię wśród niewierzących, aby nie doznał zniewag i nie wpadł w sidła diabła” (1 Tm 3,2-7). Podobne wymagania stawiane są wobec diakonów, czyli osób posługujących we wspólnocie  (por. 1 Tm 1,8-13).
Duży nacisk kładzie się też na głoszenie „zdrowej doktryny” w duchu apostolskim: „Ty jednak trwaj w tym, czego się nauczyłeś i w czym pozostajesz wierny, pamiętając od kogo się nauczyłeś” (2 Tm 3,14; por Tt 2,1). Podkreśla się także charakter natchniony i wynikający z niego autorytet Pisma Świętego: „Całe Pismo jest natchnione przez Boga i pożyteczne do nauczania, przekonywania , upominania, do wychowywania w sprawiedliwości, aby człowiek Boży był doskonały, przygotowany do czynienia wszelkiego dobra” (2 Tm 3,16-17).

Między duchem a strukturą
          Jak każdy z omawianych modeli Kościoła, także i ten, ma swoje aspekty pozytywne jak i zagrożenia, których należy być świadomym. Niewątpliwie, w obliczu zagrożenia zewnętrznego, zapewnienie Kościołowi trwałej struktury z wyraźnie określonymi rolami – prezbiterów, biskupów i diakonów – daje mu stabilizację i chroni przed chaosem i rozbiciem. Podobnie troska o jedność doktrynalną pomaga zapobiec podziałom i rozłamom.
          Należy jednak także mieć świadomość, że nadmierne zamknięcie się w strukturach i troska o ich podtrzymanie prowadzi do stagnacji i skostnienia Kościoła, czego niejednokrotnie byliśmy świadkami na przestrzeni wieków. Podobnie także przesadny nacisk na „ortodoksję” dławi w Kościele ducha Ewangelii i osłabia jego zdolność dialogu z otaczającym go światem. Dostrzegł to był Papież Jan XXIII i wezwał Kościół do „otwarcia okien i przewietrzenia” zwołując Sobór Watykański II, który rozpoczął trwający do dziś proces odnowy Kościoła i jego struktur, podjęty ostatnio z entuzjazmem prze Papieża Franciszka.


01 września 2013

W dialogu ze światem


Wielbili Boga i cieszyli się przychylnością całego ludu. A Pan dołączał do nich codziennie tych, którzy dostępowali zbawienia(Dz 2,27).

Autora Ewangelii Łukasza i Dziejów Apostolskich niewątpliwie włączyć możemy w krąg odziaływania świętego Pawła i jego teologii. Jednak bardziej niż systematyczne zestawienie myśli i nauczania Apostoła Narodów, przedstawia on raczej historię, której święty Paweł jest jednym z głównych protagonistów, i poprzez wydarzenia opisane w tym dziele poznać możemy treść jego nauczania. Od razu jednak zaznaczyć należy, że autor ten maluje w swoim dziele dość „wygładzoną” postać Apostoła w porównaniu z tym Pawłem, którego poznajemy przez własne jego listy. Co zaś się tyczy nauczania pawłowego, jest ono przedstawione w duchu kontynuacji i dostosowania do realiów wspólnoty, w łonie której powstało to dzieło w dwóch częściach – Ewangelia według św. Łukasza i Dzieje Apostolskie.

Wspólnota idealna
Obraz wspólnoty, jaki wyłania się kart Ewangelii Łukasza i Dziejów Apostolskich wielu określa jako wyidealizowany. Jednak ten idealizm, pozytywne spojrzenie na Kościół, jest częścią planu redakcyjnego Łukasza – pisząc swe dzieło patrzył on wprzód, proponował ideał, do którego wspólnoty mają dążyć przedstawiał rzeczywistość do której przezywania zapraszał tych, którzy jeszcze w niej nie uczestniczyli. Taką „reklamówkę”  - idealny obraz wspólnoty krótko i zwięźle przedstawiony – znajdujemy pod koniec drugiego rozdziału Dziejów Apostolskich:
 Trwali oni w nauce Apostołów i we wspólnocie, w łamaniu chleba i na modlitwie. Bojaźń ogarniała każdego, ponieważ Apostołowie czynili wiele znaków i cudów. Wszyscy, którzy uwierzyli, przebywali razem i wszystko mieli wspólne. Sprzedawali majątki i dobra i rozdzielali je każdemu według potrzeby. Codziennie trwali jednomyślnie w świątyni, łamali chleb po domach i przyjmowali pokarm z radością i prostotą serca. Wielbili Boga i cieszyli się przychylnością całego ludu. A Pan dołączał do nich codziennie tych, którzy dostępowali zbawienia” (Dz 2, 42-46).

Wspólnota otwarta
Zasadniczą charakterystyką wspólnoty, którą przedstawia się w dziele Łukaszowym jest jej otwartość i postawa, którą – używając terminologii Jana Pawła II – określić możemy jako „postawa dialogiczna”. Jest to wspólnota, która nie boi się relacji z otaczającym światem, a nawet tej relacji szuka. Sam Łukasz pisząc swoje dzieło stylizował je na wzór dzieł literatury greckiej, starając się w ten sposób nawiązać kontakt z otaczającą kulturą, pokazać, że chrześcijaństwo ma także coś do zaoferowania. Wspólnota Łukasza była otwarta na pogan. Była ekumeniczna w dzisiejszym rozumieniu tego słowa. Jako przykład przytoczmy jedną scenę z Ewangelii: „Wtedy Jan powiedział: Mistrzu, zobaczyliśmy kogoś, jak w imię Twoje wypędzał demony i zabranialiśmy mu, bo nie chodzi z nami. Lecz Jezus mu odpowiedział: Nie zabraniajcie. Kto bowiem nie jest przeciwko wam, ten jest z wami” (Łk 9, 49-50). Łukasz przypomina swoim współczesnym, i nam razem z nimi, że Bóg działa również przez tego, kto nie jest przeciwko wspólnocie, mimo, że w niej (jeszcze) nie uczestniczy. Była to otwartość na różnorodność, a przede wszystkim otwarcie się na Ducha Świętego, który działa w świecie. Niektórzy nawet utrzymują, że Dzieje Apostolskie powinniśmy nazywać Dziejami Ducha Świętego. Został w nich bowiem opisany Kościół - używając języka biblijnego - „pneumatyczny”, czyli otwarty na Ducha Bożego. To otwarcie na Ducha Świętego w praktyce wyraża się w otwarciu na pogan i odkrywaniu Bożego działania pośród nich: „Wtedy Piotr powiedział: Czy może ktoś odmówić chrztu tym, którzy otrzymali Ducha Świętego tak, jak my? I rozkazał ich ochrzcić w imię Jezusa Chrystusa” (Dz 1046-48).
Ważną cechą wspólnoty opisanej przez Łukasza jest jej różnorodność. Łukasz podkreśla podmiotową relacje Jezusa z kobietami i uwydatnia ich czynną rolę we wspólnocie. Niech wystarczy na poparcie tego stwierdzenia przywołanie postaci Pryscylli – aktywnie współpracującej z Pawłem w dziele ewangelizacji (por. Dz 18) – czy Lidii, zaangażowanej we wspólnocie w Filippi (por. Dz 16).


Dialog i optymistyczny realizm
          Można powiedzieć, że model Kościoła przedstawiony w Ewangelii Łukasza i Dziejach Apostolskich jest modelem Kościoła misyjnego, a więc bardzo bliskim naszej misyjnej wrażliwości i niesamowicie aktualnym w kontekście wyzwań współczesnego świata. Już w 1964 Papież Paweł VI wskazał na dialog jako najwłaściwszą formę relacji Kościoła ze światem:
  • Pod nazwą dialogu powinniśmy więc mieć przed oczyma ów prawdziwy i niewymowny rodzaj rozmowy, którą z nami zapoczątkował i nawiązał Bóg Ojciec przez Jezusa Chrystusa w Duchu Świętym, jeśli my, to jest Kościół, chcemy zrozumieć, jakie stosunki mamy z ludźmi nawiązać i do jakich dążyć.
  • Ponieważ zatem Bóg pierwszy rozpoczął zbawczy dialog, bo On sam "nas umiłował", dlatego trzeba, byśmy pierwsi dążyli do dialogu z ludźmi i nie czekali, aż inni nas do tego wezwą.
  • Ponieważ zbawczy dialog zrodził się z miłości i dobroci Bożej, bo tak "Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał", dlatego konieczną jest rzeczą, by nic innego, jak tylko gorąca i szczera miłość skłaniała nas do dialogu.
  • Ponieważ zbawczy dialog nie zważał na zasługi tych, z którymi go nawiązywano, ani na owoce, które miał wydać, bo "nie zdrowym potrzeba lekarza", dlatego słuszną jest rzeczą, aby również nasz dialog nie był skrępowany żadnymi granicami, i nie był obliczony na naszą korzyść” (ES 71-74).

Warto jednak pamiętać, że model ten zawiera w sobie jednak pewne niebezpieczeństwo. Otóż może nim być zbytnia doza tryumfalizmu, coś, co można nazwać „teologią sukcesu”. Ograniczanie się tylko do rozważań sukcesu, może doprowadzić do braku przygotowania na pojawiające się nierzadko w życiu Kościoła trudności. Nie zmienia to jednak faktu, że model ten może być dla nas niesamowicie inspirujący i motywujący w naszym współczesnym dialogu z otoczeniem, w którym żyją i rozwijają się nasze wspólnoty.