01 października 2013

Struktura na trudne czasy


Zdrowa nauka, którą usłyszałeś ode mnie, niech będzie dla ciebie wzorem w wierze i miłości w Chrystusa Jezusa. Tego pięknego depozytu strzeż z pomocą Ducha Świętego, który w nas mieszka(2 Tm 1,13-14).

W krajach nękanych regularnie przez trzęsienia ziemi wypracowano na przestrzeni dziejów specjalne technologie budowania domów, by uchronić je od zniszczenia w czasie kataklizmów. Podobny proces zaobserwować możemy w naszym Kościele. Jego przykład mamy w listach św. Pawła do Tymoteusza i Tytusa.

Testament św. Pawła
W odniesieniu do listów św. Pawła do Kolosan i Efezjan istnieją wątpliwości co do tego, czy napisał je święty Paweł, czy jego uczniowie – pisząc o tym w wakacyjnym numerze „Misjonarza” mówiliśmy o pseudoepigrafach, czyli dziełach literackich przypisywanych określonej osobie lecz pisanych przez kogoś innego. W listach do Tymoteusza i do Tytusa, bardziej jeszcze niż w wypadku listów do Kolosan i Efezjan, ich styl i treść nasuwają jeszcze większe wątpliwości co do tego, czy mógł je napisać święty Paweł. Z dużą dozą pewności możemy powiedzieć, że napisał je któryś z jego uczniów używając imienia Pawła i wykorzystując tematy zaczerpnięte z jego nauczania lub osobiste wspomnienia ze spotkań z Pawłem czy też jego współpracownikami. Listy te maja charakter swego rodzaju testamentu świętego Pawła. Nazywa się je także „Listami Pasterskimi”, gdyż zawierają pouczenia kierowane przez Apostoła do dwóch „pasterzy”, by potrafili zwalczać fałszywe doktryny, dawać właściwy przykład życia i odpowiednio kierować powierzonymi im wspólnotami. Paweł biski śmierci troszczy się o los wspólnot przez niego założonych. Apostoł jawi się w tych listach bardziej jako pasterz niż jako misjonarz. I ten charakter pasterski odróżnia najbardziej listy do Tymoteusza i do Tytusa od pierwszych listów św. Pawła, które mają charakter wybitnie misyjny.

W obliczu zagrożenia
W czasach kiedy powstały „Listy Pasterskie” wspólnoty chrześcijańskie narażone były na wiele niebezpieczeństw (por. 2 Tm 3,1-9). Największe zagrożenie dla chrześcijaństwa stanowiła gnoza – wielu chrześcijan zafascynowanych doktrynami gnostyckimi odchodziło ze wspólnot (por. 1 Tm 6,20-21). Walka z herezjami i heretykami to największe wyzwanie jako stanęło przed rozwijającym się Kościołem. Wrogiem, o którym mówi się w listach do Tymoteusza i Tytusa są fałszywi mistrzowie wprowadzający nowe, złudne i idee dla osiągniecia własnych korzyści: „Jeśli ktoś naucza inaczej i nie trzyma się słów naszego Pana Jezusa Chrystusa oraz nauki zgodnej z pobożnością, ten jest zaślepiony przez pychę, Niczego nie rozumie, ale ma chorobliwą skłonność do dociekań i słownych utarczek, które rodzą zawiść i spory, bluźnierstwa, złośliwe podejrzenia, nieustanne spory ludzi o wypaczonym umyśle, pozbawionych prawdy, przekonanych, że na pobożności można zarobić” (1 Tm 6,3-5).

Siła w organizacji
Odpowiedzią Kościoła na zagrożenia przed jakimi stanął było przede wszystkim wzmocnienie struktury organizacyjnej. Główny nacisk postawiono na mianowanie we wspólnotach wypróbowanych liderów zwanych „prezbiterami” – od greckiego słowa presbyteros, czyli „starszy”, – a później „biskupami” – od greckiego słowa episkopos, czyli „inspektor, nadzorca”. Na czele wspólnot mieli stawać ludzie wypróbowani i godni zaufania: „Trzeba więc, aby biskup był bez zarzutu, mężem jednej żony, trzeźwy, rozsądny, uprzejmy, gościnny i dobry jako nauczyciel i wychowawca. Nie powinien nadużywać wina,, być porywczy, ale łagodny , nastawiony pokojowo i nie przywiązujący wagi do pieniędzy. Powinien dobrze kierować swoim domem, mieć dzieci posłuszne i pełne szacunku. Jeśli bowiem ktoś nie umie kierować własnym domem, jak będzie dbał o Kościół Boga? Nie powinien to być ktoś nowo nawrócony, aby nie panowała go pycha i przez to nie wpadł w potępienie jak diabeł. Powinien też mieć dobrą opinię wśród niewierzących, aby nie doznał zniewag i nie wpadł w sidła diabła” (1 Tm 3,2-7). Podobne wymagania stawiane są wobec diakonów, czyli osób posługujących we wspólnocie  (por. 1 Tm 1,8-13).
Duży nacisk kładzie się też na głoszenie „zdrowej doktryny” w duchu apostolskim: „Ty jednak trwaj w tym, czego się nauczyłeś i w czym pozostajesz wierny, pamiętając od kogo się nauczyłeś” (2 Tm 3,14; por Tt 2,1). Podkreśla się także charakter natchniony i wynikający z niego autorytet Pisma Świętego: „Całe Pismo jest natchnione przez Boga i pożyteczne do nauczania, przekonywania , upominania, do wychowywania w sprawiedliwości, aby człowiek Boży był doskonały, przygotowany do czynienia wszelkiego dobra” (2 Tm 3,16-17).

Między duchem a strukturą
          Jak każdy z omawianych modeli Kościoła, także i ten, ma swoje aspekty pozytywne jak i zagrożenia, których należy być świadomym. Niewątpliwie, w obliczu zagrożenia zewnętrznego, zapewnienie Kościołowi trwałej struktury z wyraźnie określonymi rolami – prezbiterów, biskupów i diakonów – daje mu stabilizację i chroni przed chaosem i rozbiciem. Podobnie troska o jedność doktrynalną pomaga zapobiec podziałom i rozłamom.
          Należy jednak także mieć świadomość, że nadmierne zamknięcie się w strukturach i troska o ich podtrzymanie prowadzi do stagnacji i skostnienia Kościoła, czego niejednokrotnie byliśmy świadkami na przestrzeni wieków. Podobnie także przesadny nacisk na „ortodoksję” dławi w Kościele ducha Ewangelii i osłabia jego zdolność dialogu z otaczającym go światem. Dostrzegł to był Papież Jan XXIII i wezwał Kościół do „otwarcia okien i przewietrzenia” zwołując Sobór Watykański II, który rozpoczął trwający do dziś proces odnowy Kościoła i jego struktur, podjęty ostatnio z entuzjazmem prze Papieża Franciszka.