01 listopada 2013

Wolność w miłości

Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie - jeśli nie trwa w winnym krzewie - tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie. Ja jestem krzewem winnym, wy - latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić(J 15,4‑5).

Wszystkie modele Kościoła wyłaniające się z kart Nowego testamentu, które przedstawiliśmy w poprzednich numerach „Misjonarza”, podkreślały wymiar wspólnotowy Kościoła – Kościół to przede wszystkim wspólnota, która jest zalążkiem nowej rzeczywistości, Królestwa Bożego. W Czwartej Ewangelii, której poświęcimy tym razem nasza refleksję – ewangelii według świętego Jana – nie znajdziemy praktycznie żadnej wzmianki o Królestwie Bożym (poza J 3,3.5). Nie dlatego, że Królestwo Boże nie było dla ewangelisty Jana ważne, ale dlatego, że koncentruje się on na innym wymiarze wspólnoty, bez którego wspólnota nie może zaistnieć, a mianowicie na osobistej relacji z Chrystusem każdego z członków wspólnoty. Autor Czwartej Ewangelii przedstawia w swoim dziele jako model ucznia w głębokiej osobistej relacji z Chrystusem.

W relacji z Jezusem
Ewangelia Jana jest jedną z najpóźniej zredagowanych ksiąg Nowego Testamentu. Odzwierciedla więc bardzo dojrzałą refleksję wspólnoty chrześcijańskiej odnośnie znaczenia śmierci i zmartwychwstania Chrystusa, odnośnie roli i znaczenia Krzyża w Bożej ekonomii zbawienia. Z tego rozumienia tajemnicy zbawienia w Chrystusie wynika też janowe rozumienie Kościoła. Mówiąc językiem teologii, w Czwartej Ewangelii eklezjologia zdominowana jest przez chrystologię.
Ewangelista Jan podkreśla, że głównym motorem dzieła zbawczego Boga jest Jego miłość: Tak bowiem Bóg umiłował świat, ze dał swego Jednorodzonego Syna, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Bóg przecież nie posłał Syna na świat, aby świat osądził, lecz aby świat został przez Niego zbawiony (J 3,16-17). Warto zauważyć, że ewangelista nie mówi tu o ogólnej miłości Boga do swego stworzenia, jak to czyni na przykład autor Księgi Mądrości (Mdr 11,24), lecz mówi, że Bóg umiłował świat – przy całym negatywnym zabarwieniu, jakie posiada określenie świat w Ewangelii janowej (por. J 1,10; 17,9-11). Takie przedstawienie Bożej miłości, zmienia całkowicie obraz Boga pozornie „skłóconego ze światem”. Bóg kocha świat i chce go pojednać ze Sobą, chce go ze Sobą zjednoczyć. Efektem tej miłości jest dar z Syna Jednorodzonego – Jego wcielenie i Jego złożenie w ofierze krzyża. Dar z Syna jest darem definitywnym, ze wszystkimi tego konsekwencjami, jak to trafnie zauważa św. Paweł w liście do Rzymian – On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale wydał Go za nas wszystkich, jak i z Nim nie miałby darować wszystkiego? (Rz 8,32) – i św. Jan w swoim liście: Przez to objawiła się miłość Boga w śród nas, że posłał On na świat swojego Jednorodzonego Syna, abyśmy żyli dzięki Niemu (1 J 4,9).
Innym typowym dla Jana elementem teologicznym, charakterystycznym dla jego ewangelii, jest tak zwana „eschatologia dokonana”. Otóż w ujęciu janowym zbawienie człowieka dokonuje się nie w przyszłości, w rzeczywistości ostatecznej, w pełni czasów, lecz w tym samym momencie, kiedy człowiek aktem wiary przyjmuje Bożą ofertę zbawienia. Teraźniejszość i wieczność wzajemnie się przenikają i obietnica zbawienia w przeszłości realizuje się już w teraźniejszości.
Przyjęcie Bożego zbawienia polega na przyjęciu osoby Jezusa Chrystusa, na wejściu w relację z Nim i na trwaniu w tej relacji. Chrześcijanin rodzi się przez wiarę w Jezusa i pozostaje z Nim złączony, żeby żyć. Trwanie w Chrystusie jest warunkiem niezbędnym do życia i jest jednocześnie jego pełnią, co pięknie wyrażone zostało przez Jezusa w tym porównaniu siebie i nas do winnego krzewu (J 15,1‑10).

Zjednoczeni w Duchu Chrystusa
Listy świętego Jana, które są dopełnieniem Czwartej Ewangelii, przenoszą wartość tego osobistego zakorzenienia każdego chrześcijanina w Chrystusie do wymiaru wspólnotowego. Wspólnota to Ci, którzy uczestniczą w tym samym doświadczeniu osobistej relacji z Chrystusem. [To wam oznajmiamy], co było od początku, cośmy usłyszeli o Słowie życia, co ujrzeliśmy własnymi oczami, na co patrzyliśmy i czego dotykały nasze ręce - bo życie objawiło się. Myśmy je widzieli, o nim świadczymy i głosimy wam życie wieczne, które było w Ojcu, a nam zostało objawione - oznajmiamy wam, cośmy ujrzeli i usłyszeli, abyście i wy mieli współuczestnictwo z nami. A mieć z nami współuczestnictwo znaczy: mieć je z Ojcem i Jego Synem Jezusem Chrystusem” (1 J 1,1-3). Kto neguje osobę Jezusa Chrystusa, kto neguje możliwość osobistej z nim relacji we wspólnocie, ten będzie nazwany „antychrystem” – czyli osobą pozbawioną Ducha Bożego – i wykluczony ze wspólnoty (por. 1 J 2,18-20).

Między duchem a strukturą
          Rozumienie istoty Kościoła, jakie znajdujemy w ewangelii i listach janowych, uwydatnia wartość osobistej relacji z Jezusem każdego chrześcijanina i potrzebę zanurzenia w Duchu Chrystusa. Ale to, co jest wartością, jest też i słabością tego rozumienia Kościoła. Prywatna, osobista relacja z Jezusem mogą mieć również wymiar negatywny – mogą prowadzić do indywidualizmu czy intymizmu religijnego; do przeżywania swojej wiary bez jej wymiaru wspólnotowego. Współcześnie taki subiektywizm religijny obserwujemy przede wszystkim w różnego rodzaju radykalnych wspólnot zielonoświątkowych, które ulegają ciągłemu podziałowi, gdyż różnie odczytuje się tam głos Ducha i nie ma odniesienia do Dwunastu, do wspólnoty Kościoła szeroko pojętej.