01 stycznia 2014

Zanurzeni w Bogu

„Czy nie wiecie, że my wszyscy, którzy  zostaliśmy zanurzeni w Chrystusa Jezusa, zostaliśmy zanurzeni w Jego śmierć? Zostaliśmy więc pogrzebani z Nim przez zanurzenie w śmierć, abyśmy tak, jak Chrystus został wskrzeszony z martwych dzięki chwale Ojca, i my prowadzili nowe życie” (Rz 6,3-4).


W pierwszą niedzielę Adwentu zainicjowaliśmy w Polsce w nowy program duszpasterski, który ma nas przygotować do obchodzenia w 2016 roku 1050. rocznicy chrztu Polski. Przeżywając ten rok pod hasłem „Wierzę w Syna Bożego”, warto może przyjrzeć się bliżej znaczeniu chrztu Jezusa, który w tym miesiącu świętujemy, by zrozumieć głębiej znaczenie naszego chrztu.

Jezus jest Synem Bożym
Ewangelista św Marek, przed opisem chrztu Jezusa przedstawia działalność Jana Chrzciciela, który ukazany jest jako ten, w którym wypełniają się zapowiedzi proroków (Mal 3,1; Iz 40,3), jako posłaniec zapowiadający nadejście Mesjasza, jako ten, który przygotuje mu drogę.
Niektórzy współcześni Janowi dostrzegali w nim oczekiwanego Mesjasza. On sam jednak stanowczo temu zaprzeczał. Określa się nie jako Mesjasz, lecz jako prorok, który zapowiada nadejście Mesjasza. Swoim ubiorem i stylem życia – „Jan nosił okrycie z sierści wielbłądziej i pas skórzany wokół bioder. Żywił się szarańczą i miodem leśnym” – Jan nawiązywał  do swego wielkiego prekursora –   proroka Eliasza (por. 2 Krl 1,8).
Prawdziwy Mesjasz zapowiedziany jest przez Jana jako „ten, który nadchodzi”, jako „potężniejszy”. Jan, mówiąc o sobie jako o kimś mniejszym od prawdziwego Mesjasza, używa obrazu biblijnego, niezbyt dzisiaj czytelnego. Otóż mówi, że jest niegodny „schylić się i rozwiązać rzemyk Jego sandałów”. Jan nawiązuje nie tyle do czynności wykonywanych przez niewolników,  co do pewnego starego zwyczaju opisanego w Księdze Rut – prawa lewiratu (Pwt 25,5-6). Według tego prawa, jeżeli jakiś mężczyzna umierał nie pozostawiając po sobie potomstwa, najbliższy jego krewny zobowiązany był poślubić wdowę po nim, by zapewnić jej potomka, który odziedziczy ziemię zmarłego. Jak czytamy w księdze Rut (4,1-9), jeżeli ktoś zrzekał się tego prawa, zdejmował sandał i przekazywał go temu, na kogo przenosił swój obowiązek krewnego.
Izrael wielokrotnie przedstawiany jest w Biblii jako wdowa, oblubienica oczekująca swego oblubieńca, którym jest sam Bóg (por. Iz 54,1-10, Oz 2). Jan Chrzciciel, daje do zrozumienia, że nie on jest tym oblubieńcem, nie jest on Mesjaszem, nie on jest tym, który poślubi Izraela wypełniając odwieczne proroctwa. Tym bardziej nie zamierza on przywłaszczyć sobie tego prawa – „pozbawić sandała” tego, który jest  prawomocnym oblubieńcem – Mesjasza, którego Jan jest tylko prekursorem. Sam Jezus powie o sobie później, że On właśnie jest „panem młodym” w tych zaślubinach Boga z Izraelem (por. Mk 2,19). To, że Jezus jest prawdziwym Mesjaszem, Synem Bożym, potwierdzone zostaje podczas Jego chrztu w wodach Jordanu, w znakach temu wydarzeniu towarzyszących.
Mówi ewangelista Marek, że Jezus wychodząc z wody ujrzał „rozdarte niebiosa” – ujrzał „dziurę w niebie”, która była oznaką tego, że oto zniesiony został podział pomiędzy tym co boskie i tym co ludzkie; nastawał czas bezpośredniej komunikacji Boga z człowiekiem. Dokonywało się to w Jezusie – człowieku będącym Synem Boga, namaszczonym Jego mocą, wypełnionym Jego Duchem, który spoczął na nim jak gołębica, rozpoznając w Nim swoje naturalne siedlisko. Słowa rozlegające się z nieba – Ty jesteś moim umiłowanym Synem, w Tobie mam upodobanie – są bezpośrednim cytatem z psalmu (2,7-9) – „Tyś Synem moim, ja cię dziś zrodziłem…” – i z Pieśni o Słudze Pana z księgi Izajasza (42,1) – „Oto mój sługa, którego podtrzymuję, wybrany mój, w którym mam upodobanie” – to swego rodzaju „formuła usynowienia” Jezusa przez Boga. Bóg rozpoznaje i uznaje w Jezusie swego Syna, jedynego, swego umiłowanego Sługę, który zrealizuje Boży plan zbawienia. Odniesienie do Pieśni o cierpiącym Słudze Pana przypomina nam już teraz, na początku działalności Mesjańskiej Jezusa, że ta działalność nosi na sobie piętno cierpienia – piętno krzyża.

Jesteśmy dziećmi Bożymi
            Święty Paweł, w tekście cytowanym na wstępie, uświadamia nam, że podobnie jak chrzest Jezusa, tak i nasz chrzest: jednoczy nas z Bogiem, czyni nas dziećmi Bożymi i daje nam udział w Bożym dziele Zbawienia – czyni nas już teraz uczestnikami Królestwa Bożego.
Chrzest, który, niestety, coraz częściej dla wielu z nas jest mało znaczącym rytuałem, czy wręcz tylko „wydarzeniem towarzyskim”, ma głębokie znaczenie dla naszej tożsamości. Poprzez ten sakrament, który jednoczy nas z Bogiem, jesteśmy włączeni w życie Boga, jesteśmy włączeni w życie Trójcy Świętej.
 Niestety nie zawsze znajduje to odzwierciedlenie w naszym życiu i w naszej religijności. Większość chrześcijan, zamiast żyć nowym życiem, zamiast dzielić się z innymi  radością nowego i pełnego życia w Bogu, ciągle jeszcze, z lekiem i trwogą, „zarabia sobie” na życie wieczne. Cały ich wysiłek skierowany jest nie tyle na rozszerzanie Królestwa Bożego, co na „zarabianie sobie” na własne zbawienie, jakby ono się jeszcze nie dokonało, lub dokonało w sposób niekompletny.
Warto może, byśmy przy okazji święta Chrztu Jezusa odnowili w sobie zbawczą moc i ożywczą radość przyjętego przez nas w dzieciństwie chrztu. Warto uświadomić sobie na nowo, że przez przyjęty przez nas chrzest, staliśmy się dziećmi Bożymi, żyjemy już w nowej rzeczywistości, żyjemy owocami zbawczej śmierci i zmartwychwstania Chrystusa.

Pomyślmy, jakże inaczej wyglądałyby nasze wspólnoty, i o ile aktywniejsze byłoby nasze zaangażowanie w budowanie Królestwa Bożego, w przemianę świata w którym żyjemy, gdybyśmy odkryli w pełni zbawczą moc przyjętego przez nas chrztu i żyli nią na co dzień.