„Dobrze widzi się tylko wtedy, gdy się patrzy
sercem. Najważniejsze jest dla oczu niewidoczne” – te słowa z
„Małego księcia” określają chyba najwłaściwszą postawę
wobec tajemnicy Zmartwychwstania. Tajemnicę tę trudno jest ogarnąć
rozumem – by ją zrozumieć, by jej doświadczyć, by w niej
uczestniczyć, trzeba na nią „patrzeć sercem”.
„Dotknąć”
prawdy Zmartwychwstania
Ewangelia według świętego Jana, którą rokrocznie
czytamy w Niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego, ukazuje nam, że
tylko ci, którzy kierują się głosem serca, którzy nie pozwalają
się przytłoczyć „tragicznemu realizmowi faktów” i nie ustają
w szukaniu osobowego kontaktu z żywym Jezusem, ci właśnie są w
stanie Go spotkać; tylko oni potrafią Go rozpoznać i tylko oni
mogą doświadczyć pełni radości płynącej z tego spotkania.
Maria Magdalena i „uczeń, którego Jezus miłował” jako pierwsi
„dotknęli” prawdy Zmartwychwstania, dotknęli jej sercem, bo
sercem także jej szukali.
Inni, „obiektywni realiści” ulegli
przytłaczającemu realizmowi faktów i utracili nadzieję. Dramat
Wielkiego Piątku, pustka i beznadziejna cisza dnia następnego,
pokazują jak tragiczne, puste i bezsensowne może być życie, gdy
gaśnie ostatni płomyk nadziei. Widząc
Jezusa umierającego jak potępieniec na krzyżu, obserwując potem
Jego złożenie Jego ciała do grobu, każdy
mógł pomyśleć, że Jego życie było jedną wielką porażką, że
Bóg Go opuścił i przyznał rację tym, którzy Jezusa skazali na
śmierć. Mógł się utwierdzić w przekonaniu, że światem rządzi
pieniądz i wpływy, że popłaca zdrada i tchórzostwo. I wielu tak
właśnie myślało. Także wielu uczniów Jezusa myślało w ten
sposób i dlatego uciekli. Uciekli w obawie, że może ich spotkać
ten sam los, który spotkał ich Mistrza i Nauczyciela.
W takiej
ekstremalnej sytuacji zdolni byli przetrwać jedynie ci, którzy
potrafili usłyszeć w swoim sercu głos, który im mówił: „To
niemożliwe!”, „To nie może być prawdą”. Właśnie ten głos
kazał Marii Magdalenie z samego rana, tuż po szabacie, udać się
pospiesznie do grobu. Ten sam głos także tak uskrzydlił ucznia
umiłowanego, że wyprzedził on wszystkich w dążeniu do pewności
wiary. Serce mówiło im: „To niemożliwe!”; „Przecież On
powiedział…”; „Przecież On znał Ojca…”;„Przecież On
wierzył Ojcu…”, „Przecież On nie kłamał!...”. Głos
serca, który stawał się coraz mocniejszy i przebijał się powoli
ponad głosami wszystkich „obiektywnych realistów”. Głos, który
obudził nadzieję, rozkrzewił wiarę i w końcu doprowadził do
spotkania…
Uwierzyć
w Zmartwychwstanie
„Obiektywnie” patrząc, Zmartwychwstania nie da się
udowodnić – nie zostało ono udokumentowane, nie było przy nim
nikogo z kamerą. A ewangeliści uświadamiają nam, że nawet fakt
pustego grobu można wytłumaczyć tym, że ciało zostało
wykradzione – pamiętamy ten dialog liderów religijnych ze
strażnikami grobu, opisany w ewangelii według świętego Mateusza
(Mt 28,11-15). Zmartwychwstania trzeba osobiście doświadczyć, by
móc w nie uwierzyć. I tak jak było to prawdą dwa tysiące lat
temu, nie mniej prawdziwe jest to i dzisiaj.
Wielu dzisiaj mówi: „Jak można wierzyć w miłość
w rzeczywistości zdominowanej przez agresję, egoizm,
niesprawiedliwość i wojny?”; „Gdzie był Bóg, gdy ludzie
ginęli w Auschwitz, pod Katyniem, w Sarajewie, w Iraku, w
Darfurze…?”; „Gdzie był Bóg w dniu tragedii smoleńskiej?”
Jak można jeszcze dziś wierzyć w dobro, w miłość? Na czym
opierać nadzieję na przyszłość? – „obiektywnie” patrząc,
można by rzec, że ten świat wyczerpał już swoje możliwości, że
doszliśmy do „końca historii”, że nie ma już żadnej
przyszłości, że pozostała już tylko pustka i nicość...
Świadczyć o Zmartwychwstaniu
„Jeśli
Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna
jest także wasza wiara”
– napisał święty Paweł w Pierwszym liście do Koryntian (1
Kor 15,14). Nie ma żadnej matematycznej formuły, z której można
by wyprowadzić prawdę o Zmartwychwstaniu; żaden system komputerowy
nie może jej odtworzyć, bo nie jest „logiczna”.
Bo logika Zmartwychwstania to logika serca – serca,
które ukochało, serca, które szuka, które wychodzi na spotkanie,
które spotyka i które doświadcza. Prawdy o Zmartwychwstaniu nie
głoszą naukowcy, lecz… świadkowie, którzy go doświadczyli.
„My
jesteśmy świadkami tego wszystkiego”
– słyszymy
Piotra mówiącego te słowa w księdze
Dziejów Apostolskich. Wielokrotnie,
w
różnych formach i przypadkach, pojawia
się tam słowo
„świadectwo”. Bo właśnie świadectwo jest owocem
doświadczenia. Ktoś, kto spotkał Chrystusa zmartwychwstałego, kto
doświadczył mocy Zmartwychwstania, nie może się powstrzymać, by
o tym nie mówić, by o tym nie świadczyć. „My
nie możemy nie mówić tego, cośmy widzieli i słyszeli”
– mówił Piotr przed trybunałem, który go sądził za głoszenie
prawdy o Zmartwychwstaniu (Dz 4,20). Ale podobnie
też
można powiedzieć, że ten, kto nie świadczy o Zmartwychwstaniu,
albo wcale, albo w sposób niedostateczny go doświadczył.
Niech to nasze
tegoroczne świętowanie Zmartwychwstania Chrystusa nie będzie tylko
kolejnym świętem. Niech będzie prawdziwym doświadczeniem,
prawdziwym spotkaniem z Chrystusem Zmartwychwstałym. A czy takim
będzie, to zależy tylko od nas, od tego, czy będziemy potrafili
patrzeć sercem. Bo „dobrze widzi się tylko wtedy, gdy się patrzy
sercem. Najważniejsze jest dla oczu niewidoczne”.