„Pan
ukazał się Abrahamowi pod dębami Mamre, gdy ten siedział u
wejścia do namiotu w najgorętszej porze dnia. Abraham spojrzawszy
dostrzegł trzech ludzi naprzeciw siebie. Ujrzawszy ich podążył od
wejścia do namiotu na ich spotkanie. A oddawszy im pokłon do ziemi,
rzekł: «O Panie, jeśli darzysz mnie życzliwością, racz nie
omijać Twego sługi! Przyniosę trochę wody, wy zaś raczcie obmyć
sobie nogi, a potem odpocznijcie pod drzewami. Ja zaś pójdę wziąć
nieco chleba, abyście się pokrzepili, zanim pójdziecie dalej,
skoro przechodzicie koło sługi waszego»”
(Rdz
18,1-5).
Znawcy
Rzymu powiadają, że tego miasta nigdy do końca się nie poznaje –
zawsze odkryć można w nim coś nowego lub przeżyć niespodziewaną
przygodę. Do grona tych „zaskoczonych” dołączyłem i ja,
podczas mojej ostatniej wizyty w Wiecznym Mieście. Na tej „stronie
biblijnej” naszego czasopisma, gdzie staramy się czytać Biblię w
kontekście życia i życie w świetle Biblii, więcej będzie tym
razem o życiu niż o Biblii, lecz to tylko dowód na to, że i życie
może nas wiele nauczyć, gdy świadomie i uważnie je przeżywamy.
„Lepsze
jest życie biednego pod dachem z tarcic...”
Prawie cały
dzień poświęciliśmy z rektorem Uniwersytetu Katolickiego w
Luksemburgu na spotkaniach z dziekanami rzymskich uniwersytetów, by
zaprosić ich do zaangażowania w program formacji biblijnej dla
diecezjalnych animatorów biblijnych z różnych części świata,
przygotowywany przez Katolicką Federację Biblijną. Harmonogram
mieliśmy tak napięty, że nie było czasu nawet na porządny obiad
– ledwie oszukaliśmy głód kawałkiem pizzy zjedzonym naprędce
między spotkaniami. Dobrze po szesnastej, gdy za późno już na
obiad a za wcześnie na kolację, skończyliśmy wreszcie naszą
pracę. Wyszedłem z propozycją, by gdzieś na spokojnie zjeść
dobrą obiadokolację, bo „wart
jest robotnik swego wyżywienia”. Na
co dostojny Rektor odrzekł, że zna idealne miejsce. Po krótkiej
wędrówce wąskimi uliczkami starego Rzymu, pozostawiając nieco w
oddali zgiełk miasta, zatrzymaliśmy się przed niepozornym
budynkiem, przed którym stało kilka prostych drewnianych stolików
odgrodzonych od ulicy chwiejącym się płotkiem. Okazało się, że
miejsce to miało być naszą Betanią a ja zostałem poproszony, by
nie zadawać pytań i „pozwolić się zaskoczyć”. Przed wejściem
do tego „ogródka” siedział starszy pan z laską, który na
przywitanie zapytał nas, czy wiemy jak ten lokal funkcjonuje i
usłyszał twierdzącą odpowiedź mego towarzysza. Gdy usiedliśmy
przy stoliku, dowiedziałem się, że w lokalu tym nie ma karty dań
i że do wnętrza lokalu „lepiej nie wchodzić”. Kelner podszedł
do nas by zapytać czy chcemy białe czy czerwone – chodziło
oczywiście o wino. Z winem przyniósł przystawki – trochę
szynki, trochę oliwek, parę plasterków pomidorów – a następnie
była pasta,
czyli wspaniały włoski domowy makaron z sosem pomidorowym i
parmezanem. Wraz z drugim daniem – pieczenią mięsną, której
ledwo daliśmy radę – w ogródku pojawiła się gospodyni.
Zabawiała nas rozmową i cieszyła się widząc jak znikają z
talerzy ostatnie kęsy mięsa. W nagrodę zaserwowano nam po kawałku
ciasta i oczywiście espresso.
Kończąc tę ucztę znaliśmy pół życiorysu naszych gospodarzy a
także oni zdążyli nas sporo wypytać o nasze rodziny i pracę.
Rachunek okazał się nieproporcjonalnie niski względem tego, co nam
podano (z reguły w Rzymie bywa odwrotnie), a na pożegnanie nasza
gospodyni powiedziała nam, że największą radością w niebie
będzie dla niej możliwość posiadania własnej restauracji i
serwowania obiadów wszystkim tym, którzy przewinęli się przez jej
skromny lokal w Rzymie.
„...niż
wspaniałe uczty u obcych”
Czas
wakacji to czas wyjazdów i przyjazdów – albo my wyjeżdżamy,
albo do nas przyjeżdżają.
Na wyjeździe można „zaszaleć” jedząc w wystawnych lokalach,
lub „przegryzać” w bezdusznych fast-foodach.
Tych
zaś, co przyjeżdżają można zbyć dając im coś „na
odczepnego” i można ich „ostrzyc” każąc sobie drogo płacić
za najmniejszą nawet przysługę.
Ale
można też, tak jako goście, jak i gospodarze, dążyć do
spotkania, szukać człowieka. Bo w człowieczeństwie kryje się
bóstwo – Bóg stał się człowiekiem i by Go spotkać, trzeba
spotkać człowieka i by dać Go poznać, trzeba być człowiekiem
dla drugiego człowieka.