„Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu
sama z siebie - jeśli nie trwa w winnym krzewie - tak samo i wy, jeżeli we Mnie
trwać nie będziecie. Ja jestem krzewem winnym, wy -
latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ
beze Mnie nic nie możecie uczynić” (J 15,4‑5).
Wszystkie
modele Kościoła wyłaniające się z kart Nowego testamentu, które przedstawiliśmy
w poprzednich numerach „Misjonarza”, podkreślały wymiar wspólnotowy Kościoła –
Kościół to przede wszystkim wspólnota, która jest zalążkiem nowej
rzeczywistości, Królestwa Bożego. W Czwartej Ewangelii, której poświęcimy tym
razem nasza refleksję – ewangelii według świętego Jana – nie znajdziemy
praktycznie żadnej wzmianki o Królestwie Bożym (poza J 3,3.5). Nie dlatego, że Królestwo
Boże nie było dla ewangelisty Jana ważne, ale dlatego, że koncentruje się on na
innym wymiarze wspólnoty, bez którego wspólnota nie może zaistnieć, a
mianowicie na osobistej relacji z Chrystusem każdego z członków wspólnoty. Autor
Czwartej Ewangelii przedstawia w swoim dziele jako model ucznia w głębokiej
osobistej relacji z Chrystusem.
W relacji z Jezusem
Ewangelia Jana jest jedną z najpóźniej zredagowanych ksiąg Nowego
Testamentu. Odzwierciedla więc bardzo dojrzałą refleksję wspólnoty
chrześcijańskiej odnośnie znaczenia śmierci i zmartwychwstania Chrystusa,
odnośnie roli i znaczenia Krzyża w Bożej ekonomii zbawienia. Z tego rozumienia
tajemnicy zbawienia w Chrystusie wynika też janowe rozumienie Kościoła. Mówiąc językiem teologii, w Czwartej Ewangelii eklezjologia
zdominowana jest przez chrystologię.
Ewangelista Jan podkreśla, że głównym motorem dzieła
zbawczego Boga jest Jego miłość: Tak
bowiem Bóg umiłował świat, ze dał swego Jednorodzonego Syna, aby każdy, kto w
Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Bóg przecież nie posłał Syna
na świat, aby świat osądził, lecz aby świat został przez Niego zbawiony (J
3,16-17). Warto zauważyć, że ewangelista nie mówi tu o ogólnej miłości Boga do
swego stworzenia, jak to czyni na przykład autor Księgi Mądrości (Mdr 11,24),
lecz mówi, że Bóg umiłował świat – przy całym negatywnym
zabarwieniu, jakie posiada określenie świat
w Ewangelii janowej (por. J 1,10; 17,9-11). Takie przedstawienie Bożej miłości,
zmienia całkowicie obraz Boga pozornie „skłóconego ze światem”. Bóg kocha świat
i chce go pojednać ze Sobą, chce go ze Sobą zjednoczyć. Efektem tej miłości
jest dar z Syna Jednorodzonego – Jego wcielenie i Jego złożenie w ofierze
krzyża. Dar z Syna jest darem definitywnym, ze wszystkimi tego konsekwencjami,
jak to trafnie zauważa św. Paweł w liście do Rzymian – On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale wydał Go za nas
wszystkich, jak i z Nim nie miałby darować wszystkiego? (Rz 8,32) – i św. Jan w swoim liście: Przez to objawiła się miłość Boga w śród
nas, że posłał On na świat swojego Jednorodzonego Syna, abyśmy żyli dzięki
Niemu (1 J 4,9).
Innym typowym dla Jana elementem teologicznym,
charakterystycznym dla jego ewangelii, jest tak zwana „eschatologia dokonana”.
Otóż w ujęciu janowym zbawienie człowieka dokonuje się nie w przyszłości, w
rzeczywistości ostatecznej, w pełni czasów, lecz w tym samym momencie, kiedy
człowiek aktem wiary przyjmuje Bożą ofertę zbawienia. Teraźniejszość i
wieczność wzajemnie się przenikają i obietnica zbawienia w przeszłości realizuje
się już w teraźniejszości.
Przyjęcie
Bożego zbawienia polega na przyjęciu osoby Jezusa Chrystusa, na wejściu w
relację z Nim i na trwaniu w tej relacji. Chrześcijanin rodzi się przez wiarę w
Jezusa i pozostaje z Nim złączony, żeby żyć. Trwanie w Chrystusie jest
warunkiem niezbędnym do życia i jest jednocześnie jego pełnią, co pięknie
wyrażone zostało przez Jezusa w tym porównaniu siebie i nas do winnego krzewu
(J 15,1‑10).
Zjednoczeni w Duchu Chrystusa
Listy świętego Jana,
które są dopełnieniem Czwartej Ewangelii, przenoszą wartość tego osobistego
zakorzenienia każdego chrześcijanina w Chrystusie do wymiaru wspólnotowego.
Wspólnota to Ci, którzy uczestniczą w tym samym doświadczeniu osobistej relacji
z Chrystusem. „[To wam
oznajmiamy], co było od początku, cośmy usłyszeli o Słowie życia, co ujrzeliśmy
własnymi oczami, na co patrzyliśmy i czego dotykały nasze ręce - bo życie
objawiło się. Myśmy je widzieli, o nim świadczymy i głosimy wam życie wieczne,
które było w Ojcu, a nam zostało objawione - oznajmiamy wam, cośmy ujrzeli i usłyszeli,
abyście i wy mieli współuczestnictwo z nami. A mieć z nami współuczestnictwo
znaczy: mieć je z Ojcem i Jego Synem Jezusem Chrystusem” (1 J 1,1-3). Kto neguje osobę Jezusa Chrystusa, kto
neguje możliwość osobistej z nim relacji we wspólnocie, ten będzie nazwany
„antychrystem” – czyli osobą pozbawioną Ducha Bożego – i wykluczony ze
wspólnoty (por. 1 J 2,18-20).
Między
duchem a strukturą
Rozumienie istoty
Kościoła, jakie znajdujemy w ewangelii i listach janowych, uwydatnia wartość
osobistej relacji z Jezusem każdego chrześcijanina i potrzebę zanurzenia w
Duchu Chrystusa. Ale to, co jest wartością, jest też i słabością tego
rozumienia Kościoła. Prywatna, osobista relacja z Jezusem mogą mieć również
wymiar negatywny – mogą prowadzić do indywidualizmu czy intymizmu religijnego;
do przeżywania swojej wiary bez jej wymiaru wspólnotowego. Współcześnie taki
subiektywizm religijny obserwujemy przede wszystkim w różnego rodzaju
radykalnych wspólnot zielonoświątkowych, które ulegają ciągłemu podziałowi, gdyż
różnie odczytuje się tam głos Ducha i nie ma odniesienia do Dwunastu, do
wspólnoty Kościoła szeroko pojętej.