„Pan
powtórzył wołanie: «Samuelu!» Wstał Samuel i poszedł do Helego
mówiąc: «Oto jestem: przecież mię wołałeś». Odrzekł mu:
«Nie wołałem cię, synu. Wróć i połóż się spać». Samuel
bowiem jeszcze nie znał Pana, a słowo Pańskie nie było mu jeszcze
objawione. I znów Pan powtórzył po raz trzeci swe wołanie:
«Samuelu!» Wstał więc i poszedł do Helego, mówiąc: «Oto
jestem: przecież mię wołałeś». Heli spostrzegł się, że to
Pan woła chłopca. Rzekł więc Heli do Samuela: «Idź spać! Gdyby
jednak kto cię wołał, odpowiedz: Mów, Panie, bo sługa Twój
słucha»”
(1
Sm
3,6-9).
Przesympatyczna
i niezmiernie pouczająca jest ta historia młodego Samuela i starego
kapłana Helego. Prawie niepostrzeżenie autor natchniony wplata w
tekst tej opowieści swój komentarz do opowiadanej historii: „Samuel
bowiem jeszcze nie znał Pana, a słowo Pańskie nie było mu jeszcze
objawione”.
To jedno na pozór banalne zdanie wyjaśnia
sens całej tej historii, która ma na
celu
uświadomić nam jak ważne jest słuchanie i rozpoznawanie Słowa
Pana. Stary kapłan Heli zna sposób mówienia Boga, rozumie Jego
język, ale go nie słucha. Natomiast młody Samuel słyszy wprawdzie
słowa, lecz nie potrafi ich rozpoznać jako głos Boga. By
usłyszeć i zrozumieć głos Boga, trzeba zaznajomić się z Jego
językiem.
Nauczyć
się języka
Uświadomiłem
to sobie na nowo przeżywając po raz kolejny doświadczenie uczenia
się nowego języka. Przybywając do kraju, którego języka nie
znamy, i który nie jest podobny do naszego języka ojczystego,
człowiek doświadcza
jakby zanurzenia w morzu słów. Słowa ciągle płyną, z ekranu
telewizora, z głośnika radiowego z ust spotykanych ludzi, przy
stole, w metrze, na ulicy... Mnóstwo słów, które nas zalewają,
wchłaniają i przytłaczają. Słowa, których nie rozumiemy są jak
niezgłębione otchłanie wód.
Kiedy
jednak zadamy sobie trud wyróżniania w tej masie pojedynczych słów,
rozpoznawania ich znaczenia z kontekstu, w którym zostały użyte,
zaczynamy się po prostu uczyć nowego języka. Ciemna i niezgłębiona
masa słów, staje się jak żywy potok, który płynie w ściśle
określonym kierunku a my jesteśmy w stanie dostrzec jego wartki
prąd i całe bogactwo życia, które się toczy w tym wartkim
strumieniu. Nauczyliśmy się nowego języka i potrafimy odczytać
zawarte w nim treści. Podobne doświadczenie było zapewne udziałem
młodego Samuela. Gdy przy pomocy Helego nauczył się języka Boga,
potrafił odczytać Boże przesłanie dla siebie samego i dla starego
kapłana Helego.
„Mów,
Panie...”
III
Niedziela Wielkanocy, która przypada w tym roku na pierwszą
niedzielę maja, obchodzona jest w Polsce w tym roku już po raz
szósty jako „Niedziela Biblijna”. W tym roku przeżywana jest
ona pod hasłem „Wierzę w Ciebie Jezu Chryste, Synu Boży”,
nawiązującym do tegorocznego hasła roku duszpasterskiego. Nie
można chyba w tym momencie nie przytoczyć słów świętego Pawła
z listu do Rzymian: „Jak
mają wzywać Tego, w którego nie uwierzyli? Jak mają uwierzyć w
Tego, którego nie usłyszeli? Jak mają usłyszeć bez tego, który
by zwiastował? Jak zaś mieli zwiastować, jeśli by nie zostali
posłani? Wiara przecież rodzi się ze słuchania, ze słuchania
Słowa Chrystusa”
(Rz
10,14-15.17).
Jak ma
uwierzyć w Boga człowiek, który Boga nie słucha? Jak ma uwierzyć
ten, który zadaje sobie trud słuchania, ale który niczego nie
rozumie? W co wierzą w końcu ci, którym wydaje się, że
rozumieją, ale tak naprawdę to tylko „czytają z kontekstu”?
Odpowiedź
na te pytania jest tylko jedna: trzeba się nauczyć języka Boga.
Trzeba się zanurzyć w Jego słowach, zanurzyć się w Biblii jak w
morzu, pozwolić się jej pochłonąć, ogarnąć, by w końcu się
wynurzyć i zacząć wyłaniać z jej głębi pojedyncze słowa,
składać te słowa w zdania i w końcu odczytać całe przesłanie
Boga mówiącego do mnie, tutaj i teraz. Nauczyć się języka Boga,
by mu powiedzieć jak młody Samuel:
„Mów,
Panie, bo sługa Twój słucha”.